Poczułam
przyjemne łaskotanie na twarzy, przez co delikatnie uchyliłam powieki. Moim
oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Justina. Leżał tuż obok mnie, bawiąc się
moimi włosami.
– Dzień dobry księżniczko –
uniósł się na rękach i złożył delikatny jak piórko pocałunek na moim czole.
– Hej – mruknęłam, zasłaniając
się kołdrą, próbując ukryć rumieńce, które oplotły moją twarz.
– Gdzie się chowasz? – chłopak
odsunął pościel – lubię jak się rumienisz – uśmiechnął się uroczo, a ja
spłonęłam jeszcze większą czerwienią.
– Zostałeś tu na noc? –
podniosłam się i oparłam plecami o ścianę.
– Nie chciałem zostawiać cię
samej w – podrapał się po karku, wyraźnie zakłopotany – w takim stanie jakim
byłaś.
– Aż tak źle ze mną było? –
jęknął, chowając twarz w dłoniach.
– Po prostu byłaś roztrzęsiona –
powiedział cicho, uważnie skanując moją twarz.
– Och – zaczęłam się zastanawiać
co było powodem mojego zachowania, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. –
Nie pamiętam dlaczego tak się zachowałam – wzruszyłam ramionami.
– Chyba trochę przesadziłaś z
alkoholem – zaśmiał się chłopak.
– Ale tego było mi trzeba –
przeciągnęłam się i wyskoczyłam z łóżka. – Głodna jestem. Idę zrobić nam
śniadanie.
– A może pojedziemy na miasto coś
zjeść? – zaproponował.
– W sumie czemu nie – uśmiechnęłam
się i zniknęłam za drzwiami łazienki, chcąc się ogarnąć.
Zrzuciłam
z siebie ubrania, a właściwie koszulkę Justina? Hmmm, nieważne. Odkręciłam wodę
i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało żelem o zapachu kwiatów, po
czym spłukałam je i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i wzięłam
szczotkę, chcąc rozczesać swoje nieco poplątane włosy. Kiedy skończyłam
chciałam się ubrać, jednak zorientowałam się, że nie wzięłam żadnych ubrań na
zmianę. Cholera!
Podeszłam
do drzwi i po cichu je otworzyłam sprawdzając czy Justina nie ma w pokoju.
Kiedy stwierdziłam, że jest pusto szybko podeszłam do szafki i wyjęłam z niej
bieliznę. Odwróciłam się, chcąc sięgnąć po spodnie, które leżały na krzesełku,
jednak wtedy do pokoju wszedł Justin.
– Gotowa na… – zaniemówił, kiedy
mnie zobaczył. Skanował uważnie moje ciało, a ja miałam ochotę zapaść się pod
ziemię.
– Tylko się ubiorę – powiedziałam
i przeszłam obok niego, chcąc wejść do łazienki. Zanim jednak udało mi się to
zrobić, chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzył w moje
oczy, kiedy nagle ręcznik postanowił zsunąć się z mojego ciała. Jednak chłopak
nie oderwał wzroku od moich oczu. Zażenowana spuściłam głowę, nie wiedząc jak
wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji. Poczułam jak palcami podnosi moją głowę,
aż nasze spojrzenia ponownie się nie skrzyżowały.
– Nie wstydź się – szepnął,
odgarniając moje włosy za ucho.
– To trochę krępujące stać tak
przed tobą nawet bez ręcznika – chrząknęłam. – Swoją drogą to jest właśnie
złośliwość rzeczy martwych – poirytowana wzruszyłam ramionami – wszystko jest w
porządku, kiedy nagle ręcznik spada w najmniej oczekiwanym momencie. To trochę
jak w fil…– nie mogłam dokończyć, bo poczułam jego usta na swoich.
Chwilę mi
zajęło, żeby zrozumieć co się dzieje, jednak zaraz zaczęłam odwzajemniać
pocałunek. Całował mnie czule i powoli. Poczułam jak przejechał językiem po
mojej wardze, prosząc o dostęp, który mu dałam. Chwilę potem toczyliśmy walkę
naszymi językami, przez co pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Ręce
chłopaka zaczęły zjeżdżać coraz niżej. Przez talię, biodra, aż na pośladki,
które ścisnął, a ja cicho jęknęłam prosto w jego usta. Czułam jak uśmiecha się
przez pocałunek.
Kiedy
zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się troszkę od siebie, ale dalej czułam jak
jego oddech omiata moją twarz.
– Musiałem cię jakoś uciszyć –
uśmiechnął się – za dużo gadasz.
Nic
nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się szeroko, uderzając lekko jego ramię.
– Za co to? – uśmiech nie
schodził mu z twarzy.
Pokręciłam
rozbawiona głową, szybko zarzuciłam na siebie ręcznik, zabrałam niezbędne
rzeczy i zniknęłam za drzwiami łazienki. Podeszłam do lustra i przyglądałam się
swojemu odbiciu. Dotknęłam palcami swoich ust. To był najlepszy pocałunek w
moim życiu! Brad może się… Właśnie. Pocałunek, Brad, impreza… Nagle wspomnienia
zaczęły napływać do mojego umysłu. Kto to Scofield? Co ja robiłam? Co Brad
robił!? On całował się z inną, a ja to widziałam. Widziałam jak Brad… O mój
Boże, on mnie zdradził.
Ale
ja też to zrobiłam.
Szybko
ubrałam się i wyszłam z łazienki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Justin
siedział na kanapie, zapewne czekając na mnie. Kiedy mnie zobaczył uśmiech na
jego twarzy poszerzył się, jednak kiedy zauważył moją minę, zmarszczył brwi.
– Co się stało? – zapytał,
podchodząc do mnie.
– Wiedziałeś o Bradzie? – byłam
zła. Nie, ja byłam wściekła!
– Wiedziałem co? – zmarszczył
brwi.
– Że mnie zdradza! – krzyknęłam.
– Mogę znieść naprawdę dużo. Okłamywał mnie na każdym kroku, ale ignorowałam
to, wiedząc, że jest jedyną bliską mi osobą – zamknęłam oczy, próbując
powstrzymać łzy. – Cholera, chciałam nawet zignorować fakt, że jest w tym
pierdolonym gangu i przez niego grozi mi niebezpieczeństwo! – warknęłam,
uderzając rękami w ścianę. Justin od razu mnie za nie złapał i pociągnął w
stronę kanapy.
– Ty wiesz? – spojrzał na mnie
nie dowierzając.
– Jednak nie jestem taka głupia
jak wam się wszystkim wydaję – uśmiechnęłam się wrednie, zaczynając krążyć po
pokoju. – Ale to już koniec – stanęłam naprzeciwko chłopaka, który przyglądał
mi się z zaskoczonym wyrazem twarzy – nigdy więcej nie dam się oszukać. Brad
pożałuje, że przez niego czuję się jak zwykła szmata, która… – nakręcałam się i
nic nie mogłam z tym zrobić.
– Hej, hej, hej – chłopak
przyciągnął mnie do siebie. – Spokojnie – powiedział, głaskając uspokajająco
moje plecy. – Wiem, że to skurwiel, ale nie możesz się tak czuć. Nie pozwalam
ci.
– Cholera – uwolniłam się z jego
uścisku i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. – Nie pozwolę, żeby mnie tak
traktował – spojrzałam za Justina, myśląc nad tym wszystkim. – Muszę wyjechać
do Europy – próbowałam naśladować jego głos, ale to jeszcze bardziej mnie
zirytowało.
– Hej, mała – chłopak znowu mnie
przytulił – wystarczy.
– Przestań – warknęłam, odsuwając
się – traktujecie mnie wszyscy jak dziecko! Ja chcę po prostu być brana na
serio, żeby ludzie brali pod uwagę to co ja myślę, a nie co jest podobno –
zrobiłam w powietrzu cudzysłów – dla mnie najlepsze. Sama umiem o siebie zadbać
– westchnęłam siadając na kanapie.
– Więc co zrobisz? – chłopak
usiadł koło mnie.
– Pokaże mu co stracił –
uśmiechnęłam się chytrze – i że ze mną się nie zadziera.
– Chyba tej strony Brooke jeszcze
nie widziałem – zaśmiał się.
– Nie widziałeś jeszcze nic –
spojrzałam na niego, cały czas się uśmiechając. – Teraz zobaczysz na co mnie
stać.
– I tak trzymaj, mała – wystawił
dłoń, żebym przybiła mu piątkę, co też zrobiłam. To było dziwne.
– Jedziemy? – podniosłam się i
skierowałam w stronę wyjścia. – Robię się naprawdę głodna.
Pół
godziny później siedzieliśmy w restauracji i czekaliśmy na naleśniki, które
zamówiliśmy. Justin opowiadał trochę o jego życiu. Niewiele. Troszkę o tym co
lubi i coś napomknął o swoich znajomych.
– I w sumie Danny robi imprezę
dzisiaj, więc możemy wpaść – wzruszył ramionami, pijąc cole – poznałabyś ich
wszystkich.
– Spoko. Przyda się trochę
relaksu – uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kelnerkę, idącą w
naszą stronę.
Justin
spojrzał tam gdzie ja i mogłam zobaczyć zdziwienie, malujące się na jego
twarzy. Dziewczyna postawiła przede mną talerz naleśników, po czym odwróciła
się do Justina, przelotnie szepcząc mu coś do ucha. Położyła na stół drugi
talerz i odeszła, życząc nam smacznego. Uniosłam brew i spojrzałam na chłopaka,
czekając aż mi to wytłumaczy.
– To jest umm… – nie wiedział co
odpowiedzieć. Oparłam łokcie na stole, splatając palce razem i kładąc na nich
brodę. Z uśmiechem wpatrywałam się w chłopaka, próbującego się wytłumaczyć.
Jeśli mnie okłamie…
– No słucham – zachęciłam go –
kto to był? – spojrzałam w okno, marszcząc brwi. – W sumie nie obchodzi mnie
to.
– Smacznego – powiedział chłopak,
zbijając mnie z tropu.
– O nie skarbie – odgarnęłam moje
długie, blond włosy do tyłu. – Tak się nie bawimy – strzeliłam kostkami – nie
obchodzi mnie kto to był, tylko czego chciała – wzięłam naleśnika i zaczęłam
rozrywać go na mniejsze kawałki, wkładając je sobie do ust. – Bo wiesz, to
trochę nienormalne, że kelnerki szeptają coś do swoich klientów, nie uważasz?
– Przeraża mnie trochę nowa
wersja ciebie – zaśmiał się chłopak.
– I dobrze – wzruszyłam
ramionami, po czym znów spojrzałam na chłopaka.
– Praca – powiedział po chwili, a
ja o nic więcej nie pytałam, bo już wiedziałam o co chodzi.
– Fajnie, że twoja praca wygląda
jak dziwka – zaśmiałam się, przyglądając się kusemu strojowi kelnerki. Justin
zgromił mnie wzrokiem, więc wróciłam do jedzenia.
Po
śniadaniu stwierdziliśmy, że pójdziemy się przejść, więc skierowaliśmy się w
stronę parku.
– Więc powiesz mi skąd znasz
Sophie? – zapytałam, kopiąc kamyk, leżący na ziemi.
– To przeszłość. Nie chcę do tego
wracać – powiedział.
– A ja nie chcę, żeby nasza
znajomość skończyła się tak jak z Bradem – syknęłam, będąc wkurzona, że nie
chce mi powiedzieć.
– Chodź – pociągnął mnie w stronę
ławki, nie zwracając uwagi na to co powiedziałam. – Siadaj – powiedział, a ja
zaśmiałam się, nie ruszając się z miejsca. – Brooke kurwa, ja rozumiem, że
chcesz Bradowi utrzeć nosa, ale dlaczego musisz być taką suką dla mnie! –
wybuchnął, a mnie zatkało. Suką?
– Ja tylko próbuję być silna i nie
dać się nikomu omotać – wyjaśniłam, siadając na tej cholernej ławce.
– Więc będziesz wszystkich
obrażać i robić na przekór, bo nie chcesz, żeby ktoś miał nad tobą władzę? –
spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Tak, właśnie to powiedziałam –
odparłam leniwie.
– Więc, będziesz wszystkich
odpychać? – jego głos wydawał się być smutny.
– Jeśli będzie trzeba –
wzruszyłam ramionami. – Nie chcę, żeby ktoś mnie zranił – i wszyscy wiedzą kogo
mam na myśli.
– Ten ktoś nie chce cię zranić –
on też wie, o kim mówię. Zapanowała długa cisza. Przez parę minut nikt nic nie
mówił, aż w końcu postanowiłam się odezwać.
– Przepraszam – westchnęłam. –
Naprawdę nie sądziłam, że tak ciężko ze mną wytrzymać – zaśmiałam się nerwowo.
– Po prostu wolę tą słodką i
niewinną wersję ciebie – usiadł obok mnie i zarzucił rękę na moje ramiona. –
Bądź taka dla mnie – niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej, tak że
dzieliły nas tylko centymetry – a dla innych możesz być suką – zaśmiał się, a
ja posłałam mu złowrogie spojrzenie, odsuwając się.
– Zepsułeś to – pokręciłam
rozbawiona głową.
– Nic nie zepsułem – wyszczerzył
się i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku.
_______________________________________________________________
Kocham !!!<3 <3 <3
OdpowiedzUsuń