niedziela, 12 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 13

                Poczułam przyjemne łaskotanie na twarzy, przez co delikatnie uchyliłam powieki. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Justina. Leżał tuż obok mnie, bawiąc się moimi włosami.
– Dzień dobry księżniczko – uniósł się na rękach i złożył delikatny jak piórko pocałunek na moim czole.
– Hej – mruknęłam, zasłaniając się kołdrą, próbując ukryć rumieńce, które oplotły moją twarz.
– Gdzie się chowasz? – chłopak odsunął pościel – lubię jak się rumienisz – uśmiechnął się uroczo, a ja spłonęłam jeszcze większą czerwienią.
– Zostałeś tu na noc? – podniosłam się i oparłam plecami o ścianę.
– Nie chciałem zostawiać cię samej w – podrapał się po karku, wyraźnie zakłopotany – w takim stanie jakim byłaś.
– Aż tak źle ze mną było? – jęknął, chowając twarz w dłoniach.
– Po prostu byłaś roztrzęsiona – powiedział cicho, uważnie skanując moją twarz.
– Och – zaczęłam się zastanawiać co było powodem mojego zachowania, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – Nie pamiętam dlaczego tak się zachowałam – wzruszyłam ramionami.
– Chyba trochę przesadziłaś z alkoholem – zaśmiał się chłopak.
– Ale tego było mi trzeba – przeciągnęłam się i wyskoczyłam z łóżka. – Głodna jestem. Idę zrobić nam śniadanie.
– A może pojedziemy na miasto coś zjeść? – zaproponował.
– W sumie czemu nie – uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki, chcąc się ogarnąć.
                Zrzuciłam z siebie ubrania, a właściwie koszulkę Justina? Hmmm, nieważne. Odkręciłam wodę i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało żelem o zapachu kwiatów, po czym spłukałam je i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i wzięłam szczotkę, chcąc rozczesać swoje nieco poplątane włosy. Kiedy skończyłam chciałam się ubrać, jednak zorientowałam się, że nie wzięłam żadnych ubrań na zmianę. Cholera!
                Podeszłam do drzwi i po cichu je otworzyłam sprawdzając czy Justina nie ma w pokoju. Kiedy stwierdziłam, że jest pusto szybko podeszłam do szafki i wyjęłam z niej bieliznę. Odwróciłam się, chcąc sięgnąć po spodnie, które leżały na krzesełku, jednak wtedy do pokoju wszedł Justin.
– Gotowa na… – zaniemówił, kiedy mnie zobaczył. Skanował uważnie moje ciało, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Tylko się ubiorę – powiedziałam i przeszłam obok niego, chcąc wejść do łazienki. Zanim jednak udało mi się to zrobić, chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzył w moje oczy, kiedy nagle ręcznik postanowił zsunąć się z mojego ciała. Jednak chłopak nie oderwał wzroku od moich oczu. Zażenowana spuściłam głowę, nie wiedząc jak wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji. Poczułam jak palcami podnosi moją głowę, aż nasze spojrzenia ponownie się nie skrzyżowały.
– Nie wstydź się – szepnął, odgarniając moje włosy za ucho.
– To trochę krępujące stać tak przed tobą nawet bez ręcznika – chrząknęłam. – Swoją drogą to jest właśnie złośliwość rzeczy martwych – poirytowana wzruszyłam ramionami – wszystko jest w porządku, kiedy nagle ręcznik spada w najmniej oczekiwanym momencie. To trochę jak w fil…– nie mogłam dokończyć, bo poczułam jego usta na swoich.
Chwilę mi zajęło, żeby zrozumieć co się dzieje, jednak zaraz zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Całował mnie czule i powoli. Poczułam jak przejechał językiem po mojej wardze, prosząc o dostęp, który mu dałam. Chwilę potem toczyliśmy walkę naszymi językami, przez co pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Ręce chłopaka zaczęły zjeżdżać coraz niżej. Przez talię, biodra, aż na pośladki, które ścisnął, a ja cicho jęknęłam prosto w jego usta. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek.
                Kiedy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się troszkę od siebie, ale dalej czułam jak jego oddech omiata moją twarz.
– Musiałem cię jakoś uciszyć – uśmiechnął się – za dużo gadasz.
                Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się szeroko, uderzając lekko jego ramię.
– Za co to? – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
                Pokręciłam rozbawiona głową, szybko zarzuciłam na siebie ręcznik, zabrałam niezbędne rzeczy i zniknęłam za drzwiami łazienki. Podeszłam do lustra i przyglądałam się swojemu odbiciu. Dotknęłam palcami swoich ust. To był najlepszy pocałunek w moim życiu! Brad może się… Właśnie. Pocałunek, Brad, impreza… Nagle wspomnienia zaczęły napływać do mojego umysłu. Kto to Scofield? Co ja robiłam? Co Brad robił!? On całował się z inną, a ja to widziałam. Widziałam jak Brad… O mój Boże, on mnie zdradził.
                Ale ja też to zrobiłam.
                Szybko ubrałam się i wyszłam z łazienki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Justin siedział na kanapie, zapewne czekając na mnie. Kiedy mnie zobaczył uśmiech na jego twarzy poszerzył się, jednak kiedy zauważył moją minę, zmarszczył brwi.
– Co się stało? – zapytał, podchodząc do mnie.
– Wiedziałeś o Bradzie? – byłam zła. Nie, ja byłam wściekła!
– Wiedziałem co? – zmarszczył brwi.
– Że mnie zdradza! – krzyknęłam. – Mogę znieść naprawdę dużo. Okłamywał mnie na każdym kroku, ale ignorowałam to, wiedząc, że jest jedyną bliską mi osobą – zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. – Cholera, chciałam nawet zignorować fakt, że jest w tym pierdolonym gangu i przez niego grozi mi niebezpieczeństwo! – warknęłam, uderzając rękami w ścianę. Justin od razu mnie za nie złapał i pociągnął w stronę kanapy.
– Ty wiesz? – spojrzał na mnie nie dowierzając.
– Jednak nie jestem taka głupia jak wam się wszystkim wydaję – uśmiechnęłam się wrednie, zaczynając krążyć po pokoju. – Ale to już koniec – stanęłam naprzeciwko chłopaka, który przyglądał mi się z zaskoczonym wyrazem twarzy – nigdy więcej nie dam się oszukać. Brad pożałuje, że przez niego czuję się jak zwykła szmata, która… – nakręcałam się i nic nie mogłam z tym zrobić.
– Hej, hej, hej – chłopak przyciągnął mnie do siebie. – Spokojnie – powiedział, głaskając uspokajająco moje plecy. – Wiem, że to skurwiel, ale nie możesz się tak czuć. Nie pozwalam ci.
– Cholera – uwolniłam się z jego uścisku i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. – Nie pozwolę, żeby mnie tak traktował – spojrzałam za Justina, myśląc nad tym wszystkim. – Muszę wyjechać do Europy – próbowałam naśladować jego głos, ale to jeszcze bardziej mnie zirytowało.
– Hej, mała – chłopak znowu mnie przytulił – wystarczy.
– Przestań – warknęłam, odsuwając się – traktujecie mnie wszyscy jak dziecko! Ja chcę po prostu być brana na serio, żeby ludzie brali pod uwagę to co ja myślę, a nie co jest podobno – zrobiłam w powietrzu cudzysłów – dla mnie najlepsze. Sama umiem o siebie zadbać – westchnęłam siadając na kanapie.
– Więc co zrobisz? – chłopak usiadł koło mnie.
– Pokaże mu co stracił – uśmiechnęłam się chytrze – i że ze mną się nie zadziera.
– Chyba tej strony Brooke jeszcze nie widziałem – zaśmiał się.
– Nie widziałeś jeszcze nic – spojrzałam na niego, cały czas się uśmiechając. – Teraz zobaczysz na co mnie stać.
– I tak trzymaj, mała – wystawił dłoń, żebym przybiła mu piątkę, co też zrobiłam. To było dziwne.
– Jedziemy? – podniosłam się i skierowałam w stronę wyjścia. – Robię się naprawdę głodna.
                Pół godziny później siedzieliśmy w restauracji i czekaliśmy na naleśniki, które zamówiliśmy. Justin opowiadał trochę o jego życiu. Niewiele. Troszkę o tym co lubi i coś napomknął o swoich znajomych.
– I w sumie Danny robi imprezę dzisiaj, więc możemy wpaść – wzruszył ramionami, pijąc cole – poznałabyś ich wszystkich.
– Spoko. Przyda się trochę relaksu – uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kelnerkę, idącą w naszą stronę.
Justin spojrzał tam gdzie ja i mogłam zobaczyć zdziwienie, malujące się na jego twarzy. Dziewczyna postawiła przede mną talerz naleśników, po czym odwróciła się do Justina, przelotnie szepcząc mu coś do ucha. Położyła na stół drugi talerz i odeszła, życząc nam smacznego. Uniosłam brew i spojrzałam na chłopaka, czekając aż mi to wytłumaczy.
– To jest umm… – nie wiedział co odpowiedzieć. Oparłam łokcie na stole, splatając palce razem i kładąc na nich brodę. Z uśmiechem wpatrywałam się w chłopaka, próbującego się wytłumaczyć. Jeśli mnie okłamie…
– No słucham – zachęciłam go – kto to był? – spojrzałam w okno, marszcząc brwi. – W sumie nie obchodzi mnie to.
– Smacznego – powiedział chłopak, zbijając mnie z tropu.
– O nie skarbie – odgarnęłam moje długie, blond włosy do tyłu. – Tak się nie bawimy – strzeliłam kostkami – nie obchodzi mnie kto to był, tylko czego chciała – wzięłam naleśnika i zaczęłam rozrywać go na mniejsze kawałki, wkładając je sobie do ust. – Bo wiesz, to trochę nienormalne, że kelnerki szeptają coś do swoich klientów, nie uważasz?
– Przeraża mnie trochę nowa wersja ciebie – zaśmiał się chłopak.
– I dobrze – wzruszyłam ramionami, po czym znów spojrzałam na chłopaka.
– Praca – powiedział po chwili, a ja o nic więcej nie pytałam, bo już wiedziałam o co chodzi.
– Fajnie, że twoja praca wygląda jak dziwka – zaśmiałam się, przyglądając się kusemu strojowi kelnerki. Justin zgromił mnie wzrokiem, więc wróciłam do jedzenia.
                Po śniadaniu stwierdziliśmy, że pójdziemy się przejść, więc skierowaliśmy się w stronę parku.
– Więc powiesz mi skąd znasz Sophie? – zapytałam, kopiąc kamyk, leżący na ziemi.
– To przeszłość. Nie chcę do tego wracać – powiedział.
– A ja nie chcę, żeby nasza znajomość skończyła się tak jak z Bradem – syknęłam, będąc wkurzona, że nie chce mi powiedzieć.
– Chodź – pociągnął mnie w stronę ławki, nie zwracając uwagi na to co powiedziałam. – Siadaj – powiedział, a ja zaśmiałam się, nie ruszając się z miejsca. – Brooke kurwa, ja rozumiem, że chcesz Bradowi utrzeć nosa, ale dlaczego musisz być taką suką dla mnie! – wybuchnął, a mnie zatkało. Suką?
– Ja tylko próbuję być silna i nie dać się nikomu omotać – wyjaśniłam, siadając na tej cholernej ławce.
– Więc będziesz wszystkich obrażać i robić na przekór, bo nie chcesz, żeby ktoś miał nad tobą władzę? – spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Tak, właśnie to powiedziałam – odparłam leniwie.
– Więc, będziesz wszystkich odpychać? – jego głos wydawał się być smutny.
– Jeśli będzie trzeba – wzruszyłam ramionami. – Nie chcę, żeby ktoś mnie zranił – i wszyscy wiedzą kogo mam na myśli.
– Ten ktoś nie chce cię zranić – on też wie, o kim mówię. Zapanowała długa cisza. Przez parę minut nikt nic nie mówił, aż w końcu postanowiłam się odezwać.
– Przepraszam – westchnęłam. – Naprawdę nie sądziłam, że tak ciężko ze mną wytrzymać – zaśmiałam się nerwowo.
– Po prostu wolę tą słodką i niewinną wersję ciebie – usiadł obok mnie i zarzucił rękę na moje ramiona. – Bądź taka dla mnie – niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej, tak że dzieliły nas tylko centymetry – a dla innych możesz być suką – zaśmiał się, a ja posłałam mu złowrogie spojrzenie, odsuwając się.
– Zepsułeś to – pokręciłam rozbawiona głową.
– Nic nie zepsułem – wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku.

_______________________________________________________________
Wcale nie próbuję Was udobruchać :*

1 komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.