środa, 22 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 15

                Weszliśmy do środka, nie dzwoniąc dzwonkiem, bo i tak nikt by tego nie usłyszał. Pociągnąłem Brooke za rękę i weszliśmy do salonu.
– Cześć wam – krzyknąłem, a głowy wszystkim zwróciły się w naszą stronę.
– Justin! – usłyszałem pisk i po chwili poczułem na karku czyjeś ręce. Spojrzałem w dół i zobaczyłem sto pięćdziesiąt centymetrów czystego zła.
– Lorie, daj spokój – zabrałem jej ręce z dala od siebie.
– Oj weź misiu – jęknęła, patrząc na mnie oczami szczeniaczka – tęskniłam za tobą.
– A on za tobą najwyraźniej nie, więc odpuść – odwróciłem głowę i zobaczyłem jak Brooke przewraca oczami.
– Kim ty jesteś, żeby się do mnie odzywać – Lorie zmierzyła wzrokiem dziewczynę – i stać obok mnie – odrzuciła włosy, a ja miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.
– Dziewczyną Justina – Brooke uśmiechnęła się sztucznie.
– Kolejna zabawka do kolekcji? – spojrzała na mnie z wrednym uśmiechem. Mówiłem już, że jest zła?
– W przeciwieństwie do ciebie na niej mi zależy – wzruszyłem ramionami i objąłem Brooke, zostawiając zdziwioną Lorie za sobą.
– Mam nadzieję, że nie będę musiała się tobą dzielić – mruknęła blondynka.
– Nie martw się o to – pocałowałem ją w czubek głowy.
                Usiedliśmy na kanapie obok chłopaków, którzy byli albo tak zjarani albo pijani, że ledwo kontaktowali. Przedstawiłem ich po kolei i sięgnąłem po piwa, które stały na stoliku. Jedno podałem Brooke, a drugie otworzyłem dla siebie.
– No więc Brooke – odezwał się Travis. – Ile już jesteście razem?
– Skąd wiesz, że jesteśmy razem? – zapytała.
– Bo cię tu przyprowadził i pije z tobą piwo, a nie się rucha – wybełkotał, po czym zaniósł się śmiechem. Dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie, a ja tylko wzruszyłem ramionami, modląc się aby nie drążyła tematu. Jeszcze wynikłaby z tego niepotrzebna kłótnia.
– Aha – powiedziała powoli, opierając się o oparcie.
– No więc jak długo? – zapytał ponownie.
– Nie jesteśmy razem – odpowiedziałem.
– Jednak widać jak się na nią patrzysz. Mam nadzieję, że wam się uda  – usłyszałem i podniosłem wzrok na dziewczynę siedzącą obok schodów.
– Ja też – uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na Brooke, która odwzajemniła uśmiech.
– Jestem Chloe – kiwnęła głową w stronę mojej dziewczyny, a ja miałem wrażenie, że nie za bardzo ją polubiła.
– Brooklyn.
– No przecież wiem – westchnęła, a ja zmarszczyłem brwi.
– Wszystko w porządku? – zapytałem, patrząc na brunetkę.
– Nie – odpowiedziała sucho i ruszyła w stronę schodów.
                Siedziałem chwilę, nic nie mówiąc i myśląc co powinienem teraz zrobić. Iść za nią? Ale nie mogę zostawić Brooke tutaj samej. Nie z nimi, nie w tym stanie.
– Brad co ty robisz? – usłyszałem stłumiony głos Chloe i gwałtownie podniosłem głowę. Brooke chyba też to usłyszała, bo od razu zerwała się na równe nogi. Spojrzała na mnie z przerażeniem i smutkiem w oczach, a moje serce rozpadło się na milion kawałeczków, widząc ją taką.
– To on? – zapytała cicho, podchodząc bliżej schodów.
– Nie idź tam, proszę – przytuliłem ją i głaskałem jej włosy, mając nadzieję, że mnie posłucha.
– Chciałabym z nim porozmawiać – powiedziała spokojnie. Była taka niewinna. Sprawiała wrażenie małego, zagubionego dziecka. A może tak się właśnie czuła? W końcu przez wiele musiała przechodzić.
– Nie ma o czym, skarbie – westchnąłem.
– Ale ja chcę – odchyliła głowę i spojrzała mi w oczy. Wyglądała tak uroczo. Moja biedna, mała dziewczynka.
– Uważaj, dobrze? – skanowałem uważnie jej twarz. – Jakby się coś działo to krzycz, od razu będę – przytaknęła i ruszyła po schodach.

Brooke’s POV
                Na drżących nogach weszłam na górę. Denerwowałam się jak cholera, chociaż właściwie nie wiem czemu. W końcu obiecałam sobie coś. Nikt więcej się mną tak nie zabawi. A Brad zobaczy co stracił. Jeszcze utrę mu nosa. Mimo to po prostu się boję. Nie wiem co chcę mu w ogóle powiedzieć. Nakrzyczeć na niego? Może zacząć płakać? Nie, co to to na pewno nie.
– Ty i ta dziwka macie natychmiast wyjść z mojego pokoju – usłyszałam zirytowany głos Chloe z końca korytarza.
                Podeszłam bliżej i zobaczyłam jak z pokoju wybiegła roześmiana dziewczyna, a do Chloe podszedł Brad.
– Coś spięta jesteś – stanął obok niej i złapał jej talię – może bym ci tak pomógł się rozluźnić? – zamruczał do jej ucha i zjechał rękami na pośladki dziewczyny. Moja szczęka leżała na ziemi.
– Jesteś ohydny – odepchnęła go od siebie z wyraźnym obrzydzeniem. – Nigdy więcej nie zapraszaj tutaj swoich dziwek. Nie mieszkasz tutaj, a czujesz się jak król.
– Bo nim jestem, skarbie – mrugnął do niej – każda, o której zamarzę jest moja – uśmiechnął się arogancko, a ja nie wytrzymałam.
– O mnie też marzyłeś? – podeszłam do nich i spojrzałam na chłopaka obojętnym wzrokiem.
– Brooke? – patrzył na mnie jakby zobaczył ducha. – Co ty tu robisz, kochanie – próbował mnie przytulić, ale w porę się odsunęłam.
– Jak było w Europie? – zapytałam sarkastycznie.
– Dobrze – wzruszył ramionami – właśnie wróciłem.
– Ach tak? – uniosłam brew do góry. – I przyjechałeś tutaj zabawiać się z inną laską?
– O co ty mnie oskarżasz, hmm? – przybrał bojową postawę. – To ja chcę zarobić pieniądze, żeby żyło na się lepiej – patrzył na mnie oburzony – staram się, robię wszystko co mogę, kiedy ty leżysz w domu całe dnie nic nie robiąc – powiedział, a ja aż uchyliłam usta z zaskoczenia – a ty jeszcze oskarżasz mnie, że cię zdradzam? To tylko jakieś twoje wymysły!
– Nie wymysły tylko fakt – syknęłam. – Mam tego dość! Nie próbuj sprawić, abym czuła się winna, bo jedyną osobą, która wszystko spieprzyła jesteś ty – uderzyłam go palcem w klatkę piersiową. – Widziałam cię, Brad. I teraz i ostatnio w klubie. Stałam obok ciebie, liżącego się z jakąś laską, a ty mnie nawet nie zauważyłeś – zaśmiałam się – to koniec.
– Jak to koniec? – zapytał niemal desperacko.
– Normalnie – warknęłam. – Od tej chwili masz się do mnie nie zbliżać!
                Odwróciłam się na pięcie i szybko wróciłam na dół. Rozejrzałam się po salonie, ale nie było Justina. Zajrzałam jeszcze do paru innych pokoi, ale nigdzie nie umiałam go znaleźć. Postanowiłam wrócić do domu, nie chcąc oglądać Brada. Wyszłam na dwór i skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Po pół godzinnej drodze byłam na miejscu.
                Kiedy tylko weszłam do pokoju od razu wyjęłam walizkę i zaczęłam pakować do niej wszystkie moje rzeczy. Nie ma mowy, żebym została z tym idiotą. A skoro uważa, że nic nie robię całymi dniami i że to wszystko to jego zasługa to się wyniosę. Wiem, że to nie prawda, ale mimo wszystko jego słowa na mnie wpłynęły. Swoją drogą to śmieszne, bo wszystko wyszło na odwrót. Mam na myśli Justina i Brada. Ten pierwszy w moim mniemaniu był zwykłym dupkiem, lecącym na wszystko co ma cycki i się rusza, a okazał się bardzo kochany. Za to Brad… Echh, szkoda słów na niego.
                Skończyłam pakowanie i wyszłam na dwór. Dopiero teraz do mnie dotarło, że ja nawet nie mam gdzie się podziać i nie mam pieniędzy. A może on miał rację? Może gdyby nie on to już bym dawno zginęła?
– Tutaj jesteś! – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jego zmartwione oczy wpatrujące się prosto w moje.
– Szukałam cię, ale nie umiałam znaleźć, więc sama wróciłam do domu – wyjaśniłam.
– Zerwałaś z nim? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Zamieszkasz u mnie? – zaproponował.
– Mogę?
– Jeśli byś nie mogła to bym ci tego nie proponował – mrugnął do mnie rozbawiony i zabrał walizkę, wkładając ją do auta.
                Wsiadłam do samochodu i oparłam głowę o szybę. Mimo wszystko muszę znaleźć swoje mieszkanie. Chciałabym pomieszkać sama, ewentualnie z jakąś dziewczyną jak wtedy z Sophie… O Boże, Sophie. Nie rozmawiałam z nią od tego spotkania z Justinem. Muszę się z nią jutro umówić i może ona mi powie o co w tym wszystkim chodzi.
– Co on ci powiedział? – usłyszałam głos Justina.
Hmm? – zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc.
– Jak rozmawiałaś z Bradem – wyjaśnił – co ci powiedział. Wyglądasz na zmartwioną.
– Och, nie – machnęłam ręką. To nie o to chodziło, ale wolałam mu nie mówić, wiedząc że wzmianka o Sophie go zdenerwuje – nic takiego. Uwierzysz w to, że wypierał się wszystkiego?
– Idiota – mruknął. – Ale teraz będziesz miała z nim spokój.

– Nareszcie – westchnęłam, mając świadomość, że teraz będzie już dobrze. 

_____________________________________________________________________
Brooke jest ciekawa o co chodzi z Sophie. 
A Wy?

***
W piątek koniec roku! Nareszcie wakacje ♥ Już mega nie mogę się doczekać, matko! 
Macie jakieś ciekawe plany?

wtorek, 14 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 14

– Nie wierzę, że się popłakałeś! – śmiałam się z Justina, kiedy wychodziliśmy z kina.
– Po prostu to było smutne jak Pollo umarł – wzruszył ramionami – ty też płakałaś!
– Ale ja jestem dziewczyną – powiedziałam, cały czas się śmiejąc.
– To nie wytłumaczenie – oburzył się. – Ciesz się, że zabrałem cię na to.
– Drogi Justinie, mam dla ciebie przydatną informację – stanęłam przed chłopakiem i złączyłam nasze dłonie. – Chyba jeszcze nie wiesz – zbliżyłam swoją twarz do niego – ale nie przepadam za takimi gównianymi romansidłami – wyszeptałam, przelotnie cmokając jego usta, po czym się odsunęłam.
– Naprawdę? – jęknął. – To po co ja tam siedziałem dwie godziny?!
– Bo chciałam popatrzeć na Hache – westchnęłam. – On jest taki przystojny.
– Ja jestem lepszy – strzepnął niewidzialny kurz ze swoich ramion – a nie jakiś gówniany aktor z gównianego romansidła.
– Hej! – oburzyłam się – Trzy metry nad niebem to nie gówniane romansidło!
– Ale sama to tak nazwałaś – spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Cokolwiek – przewróciłam oczami, uśmiechając się.
                Szliśmy ulicą, rozmawiając o mało istotnych sprawach. W pewnym momencie Justin zarzucił rękę na moje ramiona, przez co uśmiechałam się jak głupia. Nie mogłam opisać tego co w tym momencie czułam. Te przysłowiowe motylki szalały w moim brzuchu, a ja nie mogłam powstrzymać tego uczucia. A może nie chciałam?
– Jakie mamy plany na wieczór? – spytałam, kiedy usiedliśmy na ławce.
– Mieliśmy iść na imprezę.
– No fakt – uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, przez co chłopak się zaśmiał – zapomniałam – wyszczerzyłam się.
– O osiemnastej możemy się zbierać – wzruszył ramionami.
Siedzieliśmy w ciszy, słuchając odgłosów natury… i miasta. W końcu Los Angeles nie należy do najcichszych miejsc na świecie. To niesamowite, że tu jestem. I w sumie cieszę się, że poznałam Justina. Mimo wszystko. Może i źle zaczęliśmy, ale teraz jest już w porządku. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze.
 – Fajnie tak – westchnęłam i wtuliłam się w bok chłopaka.
– Prawda? – chłopak pocałował mnie w czoło. – Jest ciepło, co jest w sumie dziwne, bo jest już połowa października.
– Nie o tym mówię – zaśmiałam się.
– Nie? – spojrzał na mnie zdziwiony.
– Nie.
– To o czym?
– Chodzi mi o to, że – zaczęłam bawić się kawałkiem swojej koszulki – siedzimy tutaj – zatrzymałam się – razem – westchnęłam. – Po prostu nie sądziłam, że będę miała z tobą taki kontakt.
– Cieszysz się? – zapytał, a ja zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc. – No wiesz, że tak się to potoczyło.
– Czy się cieszę? – zaniemówiłam. – Nie.
– Jak to nie – był wyraźnie zaskoczony i zasmucony moją odpowiedzią.
– Nie mam powodów do radości – zamilkłam na chwilę – jeśli chodzi o Brada – wyjaśniłam. – Ale jeśli chodzi o ciebie, to już zupełnie co innego.
– A co byś powiedziała, jakbyśmy spróbowali? – spojrzał mi w oczy.
– J-ja – zawahałam się. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
– No dawaj Brooke – podniósł się z ławki i kucnął naprzeciwko mnie. – Sama mówiłaś, że jakbyś nie była z Bradem to dałabyś mi szansę – mówił, ale na mojej twarzy cały czas wymalowana była niepewność. – Co ci szkodzi? – co? Nic.
– Po prostu się boję, okay? –złapałam się za głowę i zamknęłam oczy.
– Ale nie ma czego – szepnął, uśmiechając się lekko.
– To jest dla mnie za dużo – pokręciłam głową. – Tyle się teraz dzieje i jeszcze ty.
– Jestem tutaj – złapał mnie za dłonie. – Dla ciebie – uniósł je i delikatnie pocałował.
                Czyli teraz mam być z Justinem? Ehh, zmieniam chłopaków jak skarpetki. Właściwie to jeszcze mu nie odpowiedziałam, ale jestem bardziej niż pewna, że ulegnę. Jednak boję się. Czego? Jego. To proste: parę razy widziałam i słyszałam jaki jest. A co jeśli on chce ze mną być tylko po to, żeby dobrać mi się do majtek? Może mam być jego seks zabawką? Nie chcę tego. Dziewczyny otaczają go ze wszystkich stron i ma z czego wybierać, więc dlaczego padło akurat na mnie? Czy to możliwe, że coś do mnie poczuł? Nie mówię tu o miłości, bo to na pewno za wcześnie. A poza tym on się we mnie nie zakocha. Zresztą ja w nim też. To po prostu niemożliwe. Czy on w ogóle potrafi być w związku? Wie na co się piszę? Będzie musiał przede wszystkim być mi wierny, a śmiem wątpić, że z tym może mieć problem. Chce być ze mną? To musi się trochę bardziej postarać, żeby tak było. Tym razem nie wystarczy parę słodkich słówek, o nie.
– Nie – powiedziałam po chwili ciszy.
– Ale Brooke…– uciszyłam go ręką.
– Nie, Justin – spojrzałam na niego z poważną miną. – Znamy się bardzo krótko i nic o sobie nie wiemy. Dopiero co dowiedziałam się o zdradzie Brada i nie mam ochoty ponownie przez to przechodzić.
– Ja bym…
– Daj mi skończyć – zgromiłam go wzrokiem. – Naprawdę myślisz, że powiesz mi parę słodkich słówek i już będę twoja? To tak nie działa – przerwałam, czekając na jakąś reakcję, jednak chłopak przez cały czas wpatrywał się prosto w moje oczy. – Musisz mi pokazać, że ci na mnie zależy.
– Myślisz, że tak nie jest? – zapytał, jakby niedowierzając?
– To nie tak, że – zaczęłam powoli. – Właściwie to tak – westchnęłam – tak właśnie myślę – powiedziałam pewnie.
– Więc teraz ci udowodnię, że się mylisz – zbliżył się do mnie – i to bardzo – chciał mnie pocałować, ale w porę się odsunęłam.
– Zobacz – wskazałam na swój zegarek – dochodzi osiemnasta. Powinniśmy się zbierać – powiedziałam, uśmiechając się głupio. Chłopak pokręcił rozbawiony głową, po czym wstał i złapał mnie za rękę.

Justin’s POV
                Już ją miałem. Już ją złapałem, ale musiałem odpuścić. Nie działa na nią to co na wszystkie. A może działa tylko stara się temu oprzeć? Tak czy siak, jak prosiła udowodnię jej, że coś dla mnie znaczy. Sam nie wiem co, ale coś mnie do niej przyciąga. Jednak wkurwia mnie fakt, że stara się być tak cholernie niedostępna. Jestem raczej przyzwyczajony do tego, że dziewczyny do mnie lgną, a tu nagle coś takiego. Ale to właśnie sprawia, że jest wyjątkowa i skoro już poznałem kogoś takiego, nie mogę dać mu odejść.
                Odprowadziłem Brooke do jej mieszkania, a sam pojechałem do siebie. Ustaliliśmy, że spotkamy się za pół godziny i pójdziemy na imprezę do Danna. Mam nadzieję, że polubi moich znajomych. Oni są dość specyficzni. Po prostu trzeba się do nich przyzwyczaić.
– Hej stary – odebrałem telefon, patrząc na wyświetlone imię „Dann”.
– Rozumiem, że wpadasz na imprezę? – trochę się plątał w tym co mówił, co znaczyło, że był już podpity. – Są nowe dziwki. Takie dobre, że sobie nie wyobrażasz – wybuchnął śmiechem. Może coś jarał.
– Przyjdę z Brooke – powiedziałem, uśmiechając się pod nosem na wzmiankę o niej.
– Tę blondynę, którą masz przelecieć? – wybełkotał.
– Sprawy się nieco pozmieniały – podrapałem się po karku.
– Czyżby nasz Justin się zakochał? – zagruchał.
– Nie – przewróciłem oczami. – Zajmij się swoimi sprawami – sapnąłem. – Niedługo będziemy – powiedziałem i rozłączyłem się.
                Włożyłem telefon do kieszeni, zabrałem portfel i klucze, i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mieszkania Brooke. Chwilę potem byłem na miejscu. Nacisnąłem klakson parę razy, żeby dziewczyna usłyszała. Drzwi zaraz się otworzyły, a ja zaniemówiłem, widząc jak pięknie wygląda. Podeszła do auta i weszła do środka.
– Hej – cmoknęła mnie w policzek.
– Widzieliśmy się przed chwilą – powiedziałem, skanując jej ciało wzrokiem. – Ale cześć – zaśmiałem się i ruszyłem z podjazdu. – Mam nadzieję, że polubisz moich znajomych.
– Na pewno są w porządku – uśmiechnęła się niewinnie.
                Nagle poczułem wibracje w telefonie. Wyciągnąłem go i odblokowałem ekran, zauważając smsa.

Od: Dann
Zgadnij kto pojawił się na imprezie.

                Przewróciłem oczami, nie chcąc bawić się w jakieś pierdolone zgadywanki. Już miałem odpisać, kiedy przyszedł kolejny sms.

Od: Dann
Albo sam ci powiem lol Brad Johnson

                Przeczytałem wiadomość dwa razy, za nim niepewnie spojrzałem na Brooke. Siedziała uśmiechnięta i nuciła piosenkę, która akurat leciała w radiu. Może jednak zmienimy plany i pojedziemy gdzie indziej? Na przykład na imprezę do klubu?
– Już nie mogę się doczekać, aż ich wszystkich poznam – powiedziała rozpromieniona, niszcząc tym samym mój plan. – Mam nadzieję, że mnie polubią.

– Na pewno – uśmiechnąłem się krzywo i skupiłem wzrok na ulicy, próbując nie myśleć o tym co będzie, jeśli Brooke spotka Brada.

__________________________________________________________________
Co się stanie jak się spotkają?
Może wrócą do siebie?
Albo stanie się coś złego?
No ciekawe, hmm.
Do następnego :*

niedziela, 12 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 13

                Poczułam przyjemne łaskotanie na twarzy, przez co delikatnie uchyliłam powieki. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Justina. Leżał tuż obok mnie, bawiąc się moimi włosami.
– Dzień dobry księżniczko – uniósł się na rękach i złożył delikatny jak piórko pocałunek na moim czole.
– Hej – mruknęłam, zasłaniając się kołdrą, próbując ukryć rumieńce, które oplotły moją twarz.
– Gdzie się chowasz? – chłopak odsunął pościel – lubię jak się rumienisz – uśmiechnął się uroczo, a ja spłonęłam jeszcze większą czerwienią.
– Zostałeś tu na noc? – podniosłam się i oparłam plecami o ścianę.
– Nie chciałem zostawiać cię samej w – podrapał się po karku, wyraźnie zakłopotany – w takim stanie jakim byłaś.
– Aż tak źle ze mną było? – jęknął, chowając twarz w dłoniach.
– Po prostu byłaś roztrzęsiona – powiedział cicho, uważnie skanując moją twarz.
– Och – zaczęłam się zastanawiać co było powodem mojego zachowania, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. – Nie pamiętam dlaczego tak się zachowałam – wzruszyłam ramionami.
– Chyba trochę przesadziłaś z alkoholem – zaśmiał się chłopak.
– Ale tego było mi trzeba – przeciągnęłam się i wyskoczyłam z łóżka. – Głodna jestem. Idę zrobić nam śniadanie.
– A może pojedziemy na miasto coś zjeść? – zaproponował.
– W sumie czemu nie – uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki, chcąc się ogarnąć.
                Zrzuciłam z siebie ubrania, a właściwie koszulkę Justina? Hmmm, nieważne. Odkręciłam wodę i wskoczyłam pod prysznic. Namydliłam swoje ciało żelem o zapachu kwiatów, po czym spłukałam je i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i wzięłam szczotkę, chcąc rozczesać swoje nieco poplątane włosy. Kiedy skończyłam chciałam się ubrać, jednak zorientowałam się, że nie wzięłam żadnych ubrań na zmianę. Cholera!
                Podeszłam do drzwi i po cichu je otworzyłam sprawdzając czy Justina nie ma w pokoju. Kiedy stwierdziłam, że jest pusto szybko podeszłam do szafki i wyjęłam z niej bieliznę. Odwróciłam się, chcąc sięgnąć po spodnie, które leżały na krzesełku, jednak wtedy do pokoju wszedł Justin.
– Gotowa na… – zaniemówił, kiedy mnie zobaczył. Skanował uważnie moje ciało, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
– Tylko się ubiorę – powiedziałam i przeszłam obok niego, chcąc wejść do łazienki. Zanim jednak udało mi się to zrobić, chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzył w moje oczy, kiedy nagle ręcznik postanowił zsunąć się z mojego ciała. Jednak chłopak nie oderwał wzroku od moich oczu. Zażenowana spuściłam głowę, nie wiedząc jak wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji. Poczułam jak palcami podnosi moją głowę, aż nasze spojrzenia ponownie się nie skrzyżowały.
– Nie wstydź się – szepnął, odgarniając moje włosy za ucho.
– To trochę krępujące stać tak przed tobą nawet bez ręcznika – chrząknęłam. – Swoją drogą to jest właśnie złośliwość rzeczy martwych – poirytowana wzruszyłam ramionami – wszystko jest w porządku, kiedy nagle ręcznik spada w najmniej oczekiwanym momencie. To trochę jak w fil…– nie mogłam dokończyć, bo poczułam jego usta na swoich.
Chwilę mi zajęło, żeby zrozumieć co się dzieje, jednak zaraz zaczęłam odwzajemniać pocałunek. Całował mnie czule i powoli. Poczułam jak przejechał językiem po mojej wardze, prosząc o dostęp, który mu dałam. Chwilę potem toczyliśmy walkę naszymi językami, przez co pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Ręce chłopaka zaczęły zjeżdżać coraz niżej. Przez talię, biodra, aż na pośladki, które ścisnął, a ja cicho jęknęłam prosto w jego usta. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek.
                Kiedy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się troszkę od siebie, ale dalej czułam jak jego oddech omiata moją twarz.
– Musiałem cię jakoś uciszyć – uśmiechnął się – za dużo gadasz.
                Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się szeroko, uderzając lekko jego ramię.
– Za co to? – uśmiech nie schodził mu z twarzy.
                Pokręciłam rozbawiona głową, szybko zarzuciłam na siebie ręcznik, zabrałam niezbędne rzeczy i zniknęłam za drzwiami łazienki. Podeszłam do lustra i przyglądałam się swojemu odbiciu. Dotknęłam palcami swoich ust. To był najlepszy pocałunek w moim życiu! Brad może się… Właśnie. Pocałunek, Brad, impreza… Nagle wspomnienia zaczęły napływać do mojego umysłu. Kto to Scofield? Co ja robiłam? Co Brad robił!? On całował się z inną, a ja to widziałam. Widziałam jak Brad… O mój Boże, on mnie zdradził.
                Ale ja też to zrobiłam.
                Szybko ubrałam się i wyszłam z łazienki. Zabrałam telefon i zeszłam na dół. Justin siedział na kanapie, zapewne czekając na mnie. Kiedy mnie zobaczył uśmiech na jego twarzy poszerzył się, jednak kiedy zauważył moją minę, zmarszczył brwi.
– Co się stało? – zapytał, podchodząc do mnie.
– Wiedziałeś o Bradzie? – byłam zła. Nie, ja byłam wściekła!
– Wiedziałem co? – zmarszczył brwi.
– Że mnie zdradza! – krzyknęłam. – Mogę znieść naprawdę dużo. Okłamywał mnie na każdym kroku, ale ignorowałam to, wiedząc, że jest jedyną bliską mi osobą – zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. – Cholera, chciałam nawet zignorować fakt, że jest w tym pierdolonym gangu i przez niego grozi mi niebezpieczeństwo! – warknęłam, uderzając rękami w ścianę. Justin od razu mnie za nie złapał i pociągnął w stronę kanapy.
– Ty wiesz? – spojrzał na mnie nie dowierzając.
– Jednak nie jestem taka głupia jak wam się wszystkim wydaję – uśmiechnęłam się wrednie, zaczynając krążyć po pokoju. – Ale to już koniec – stanęłam naprzeciwko chłopaka, który przyglądał mi się z zaskoczonym wyrazem twarzy – nigdy więcej nie dam się oszukać. Brad pożałuje, że przez niego czuję się jak zwykła szmata, która… – nakręcałam się i nic nie mogłam z tym zrobić.
– Hej, hej, hej – chłopak przyciągnął mnie do siebie. – Spokojnie – powiedział, głaskając uspokajająco moje plecy. – Wiem, że to skurwiel, ale nie możesz się tak czuć. Nie pozwalam ci.
– Cholera – uwolniłam się z jego uścisku i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. – Nie pozwolę, żeby mnie tak traktował – spojrzałam za Justina, myśląc nad tym wszystkim. – Muszę wyjechać do Europy – próbowałam naśladować jego głos, ale to jeszcze bardziej mnie zirytowało.
– Hej, mała – chłopak znowu mnie przytulił – wystarczy.
– Przestań – warknęłam, odsuwając się – traktujecie mnie wszyscy jak dziecko! Ja chcę po prostu być brana na serio, żeby ludzie brali pod uwagę to co ja myślę, a nie co jest podobno – zrobiłam w powietrzu cudzysłów – dla mnie najlepsze. Sama umiem o siebie zadbać – westchnęłam siadając na kanapie.
– Więc co zrobisz? – chłopak usiadł koło mnie.
– Pokaże mu co stracił – uśmiechnęłam się chytrze – i że ze mną się nie zadziera.
– Chyba tej strony Brooke jeszcze nie widziałem – zaśmiał się.
– Nie widziałeś jeszcze nic – spojrzałam na niego, cały czas się uśmiechając. – Teraz zobaczysz na co mnie stać.
– I tak trzymaj, mała – wystawił dłoń, żebym przybiła mu piątkę, co też zrobiłam. To było dziwne.
– Jedziemy? – podniosłam się i skierowałam w stronę wyjścia. – Robię się naprawdę głodna.
                Pół godziny później siedzieliśmy w restauracji i czekaliśmy na naleśniki, które zamówiliśmy. Justin opowiadał trochę o jego życiu. Niewiele. Troszkę o tym co lubi i coś napomknął o swoich znajomych.
– I w sumie Danny robi imprezę dzisiaj, więc możemy wpaść – wzruszył ramionami, pijąc cole – poznałabyś ich wszystkich.
– Spoko. Przyda się trochę relaksu – uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę i zobaczyłam kelnerkę, idącą w naszą stronę.
Justin spojrzał tam gdzie ja i mogłam zobaczyć zdziwienie, malujące się na jego twarzy. Dziewczyna postawiła przede mną talerz naleśników, po czym odwróciła się do Justina, przelotnie szepcząc mu coś do ucha. Położyła na stół drugi talerz i odeszła, życząc nam smacznego. Uniosłam brew i spojrzałam na chłopaka, czekając aż mi to wytłumaczy.
– To jest umm… – nie wiedział co odpowiedzieć. Oparłam łokcie na stole, splatając palce razem i kładąc na nich brodę. Z uśmiechem wpatrywałam się w chłopaka, próbującego się wytłumaczyć. Jeśli mnie okłamie…
– No słucham – zachęciłam go – kto to był? – spojrzałam w okno, marszcząc brwi. – W sumie nie obchodzi mnie to.
– Smacznego – powiedział chłopak, zbijając mnie z tropu.
– O nie skarbie – odgarnęłam moje długie, blond włosy do tyłu. – Tak się nie bawimy – strzeliłam kostkami – nie obchodzi mnie kto to był, tylko czego chciała – wzięłam naleśnika i zaczęłam rozrywać go na mniejsze kawałki, wkładając je sobie do ust. – Bo wiesz, to trochę nienormalne, że kelnerki szeptają coś do swoich klientów, nie uważasz?
– Przeraża mnie trochę nowa wersja ciebie – zaśmiał się chłopak.
– I dobrze – wzruszyłam ramionami, po czym znów spojrzałam na chłopaka.
– Praca – powiedział po chwili, a ja o nic więcej nie pytałam, bo już wiedziałam o co chodzi.
– Fajnie, że twoja praca wygląda jak dziwka – zaśmiałam się, przyglądając się kusemu strojowi kelnerki. Justin zgromił mnie wzrokiem, więc wróciłam do jedzenia.
                Po śniadaniu stwierdziliśmy, że pójdziemy się przejść, więc skierowaliśmy się w stronę parku.
– Więc powiesz mi skąd znasz Sophie? – zapytałam, kopiąc kamyk, leżący na ziemi.
– To przeszłość. Nie chcę do tego wracać – powiedział.
– A ja nie chcę, żeby nasza znajomość skończyła się tak jak z Bradem – syknęłam, będąc wkurzona, że nie chce mi powiedzieć.
– Chodź – pociągnął mnie w stronę ławki, nie zwracając uwagi na to co powiedziałam. – Siadaj – powiedział, a ja zaśmiałam się, nie ruszając się z miejsca. – Brooke kurwa, ja rozumiem, że chcesz Bradowi utrzeć nosa, ale dlaczego musisz być taką suką dla mnie! – wybuchnął, a mnie zatkało. Suką?
– Ja tylko próbuję być silna i nie dać się nikomu omotać – wyjaśniłam, siadając na tej cholernej ławce.
– Więc będziesz wszystkich obrażać i robić na przekór, bo nie chcesz, żeby ktoś miał nad tobą władzę? – spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Tak, właśnie to powiedziałam – odparłam leniwie.
– Więc, będziesz wszystkich odpychać? – jego głos wydawał się być smutny.
– Jeśli będzie trzeba – wzruszyłam ramionami. – Nie chcę, żeby ktoś mnie zranił – i wszyscy wiedzą kogo mam na myśli.
– Ten ktoś nie chce cię zranić – on też wie, o kim mówię. Zapanowała długa cisza. Przez parę minut nikt nic nie mówił, aż w końcu postanowiłam się odezwać.
– Przepraszam – westchnęłam. – Naprawdę nie sądziłam, że tak ciężko ze mną wytrzymać – zaśmiałam się nerwowo.
– Po prostu wolę tą słodką i niewinną wersję ciebie – usiadł obok mnie i zarzucił rękę na moje ramiona. – Bądź taka dla mnie – niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej, tak że dzieliły nas tylko centymetry – a dla innych możesz być suką – zaśmiał się, a ja posłałam mu złowrogie spojrzenie, odsuwając się.
– Zepsułeś to – pokręciłam rozbawiona głową.
– Nic nie zepsułem – wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w pocałunku.

_______________________________________________________________
Wcale nie próbuję Was udobruchać :*

ROZDZIAŁ 12

Brooke’s  POV
Wpatrywali się w siebie jakby zobaczyli ducha. Żadne z nich się nie odzywało i nie zapowiadało się na to, że coś powiedzą. Zastanawiałam się skąd mogą się znać i dlaczego tak dziwnie na siebie reagowali. Jakby zastygli, coś ich zamroziło. Nie byłam pewna czy chociaż oddychają. Patrzyłam to na Justina to na Sophie, jednak żadne z nich nic nie mówiło.
– Co ty tu robisz? – wydukał Justin.
                Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę drzwi. Ruszyłam za nią, doganiając ją dopiero na chodniku.
– Sophie o co chodzi? – miała przerażenie wymalowane na twarzy. – Skąd go znasz?
– Trzymaj się od niego z daleka – powiedziała i pobiegła przed siebie.
                Wpatrywałam się chwile w zakręt za którym zniknęła, po czym z wielkim mętlikiem w głowie wróciłam do domu. Kiedy weszłam do środka Justina nie było. Po co tu w ogóle przyszedł? Może chciał mnie przeprosić? Chociaż właściwie on nie ma za co mnie przepraszać. Westchnęłam i ruszyłam do góry. Otworzyłam drzwi i zamarłam, widząc czarną sylwetkę, stojącą przy oknie.  Już miałam zacząć krzyczeć, kiedy postać odwróciła się i ujrzałam Justina. Stał naprzeciwko mnie, nic nie mówiąc. Ta cała sytuacja zaczynała mnie męczyć. Wszyscy byli tak cholernie tajemniczy! Tylko ja nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.
–Możesz mi wytłumaczyć co się dzieje? – wpatrywałam się w niego intensywnie, licząc że to coś da. Nie zwracajmy uwagi na to, że było ciemno i nawet nie widział mojej twarzy.
– To skomplikowane – mruknął i ponownie odwrócił się w stronę okna.
– Nie! – krzyknęłam, mając już dość. – Skomplikowany jesteś tylko i wyłącznie ty! – szybkim krokiem podeszłam do niego i wbiłam mój palec w jego plecy. – Robisz ze wszystkiego wielką tajemnicę! Nic mi nie mówisz i czuję się jak totalna idiotka, kiedy dwoje ludzi, którym chciałam zaufać okłamuje mnie!
– Po pierwsze – chłopak gwałtownie się odwrócił i złapał moje nadgarstki, mocno je trzymając – nic nie muszę ci mówić – syknął – po drugie, nie okłamaliśmy cię – a po trzecie – zaśmiał się – chyba źle wybierasz ludzi – przez cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Moje oczy zaczęły piec, od łez zbierających się w nich. Starałam się być silna i nie dawać po sobie poznać, że jego słowa w jakikolwiek sposób na mnie wpłynęły.
– Masz rację – przytaknęłam – mam pecha, jeśli chodzi o ludzi – uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie Mike, Ryana, Monę i wszystkich tych, którzy byli odpowiedzialni za moją przeszłość. – Przez nich zawsze musiałam robić złe rzeczy. Sądziłam, że oni są powodem moich wszystkich problemów – niezauważalnie wzruszyłam ramionami – ale to nie tylko ich zasługa. W końcu ja sama musiałam ich wybrać na moich przyjaciół – zastanawiałam się czy Justin cokolwiek rozumie z mojej paplaniny. – Jednak to oni pokazali mi co zrobić, żeby życie było łatwiejsze. Ale to tylko pozory – zaśmiałam się – bo tylko przez chwilę możesz się cieszyć, bo potem i tak wylądujesz w – zacięłam się, nie wiedząc jak określić poprawczak i wszystko co wiąże się z moim zmarnowanym życiem – gównie. Chociaż ty to na pewno wiesz, prawda Justin? – przekrzywiłam lekko głowę, cały czas na niego patrząc. – Ale wiesz co? Jest jedna różnica między nimi a tobą – podniosłam rękę i szybko wytarłam łzy, które spłynęły mi po policzkach. – Oni przynajmniej byli w stosunku do mnie szczerzy i nie okłamywali mnie, żeby tylko – zacisnęłam usta, wiedząc co powinnam powiedzieć, ale postanowiłam to sobie darować. – Zresztą nieważne. I tak mnie raczej nie słuchałeś, więc po prostu wyjdź – odwróciłam się i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam, czekając aż chłopak wyjdzie.
                Chłopak nic nie odpowiedział, tylko skierował się w stronę drzwi. Zrobiło mi się smutno, bo nic mi nie odpowiedział, chociaż wiedziałam, że tak będzie. Złapał za klamkę, jednak za nim ją nacisnął zatrzymał się.
– Jeszcze ani razu cię nie okłamałem – odwrócił głowę w moją stronę – to nie ja jestem kłamcą. Masz przy sobie kogoś, kto cię cały czas oszukuje, a ty oskarżasz mnie – zaśmiał się – zastanów się nad tym, dobranoc – powiedział i zniknął.
                Rzuciłam się na łóżko i ukryłam twarz w poduszce, wydając z siebie jęk irytacji. Dlaczego ten chłopak nie może powiedzieć czegoś wprost tylko musi być taki zagadkowy! Niech go szlag! Odwróciłam się na plecy i wpatrywałam się w sufit. Więc kto mnie oszukuje, hmm? Brad, to oczywiste. Więc dlaczego z nim jestem? Bo nie mam tu nikogo innego. A skąd Sophie i Justin się znają? Dlaczego Justin musi być taki tajemniczy? Dlaczego czuję się jak idiotka, bo powiedziałam mu co myślę? O matko, nie. Tak się nie da. Za dużo bezsensowych pytań.
                Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej krótką, beżową, dopasowaną sukienkę i szybko wsunęłam ją na swoje ciało. Zrobiłam mocny makijaż i zakręciłam włosy. Dobrałam do tego czarne, wysokie szpilki, wzięłam małą torebeczkę i wyszłam z domu. Zamówiłam taksówkę i podałam adres najlepszego klubu w jakim do tej pory byłam. Paręnaście minut potem byłam na miejscu. Kiedy tylko weszłam do środka poczułam zapach potu i alkoholu. No to zaczynamy zabawę. Usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka. Piłam go powoli, przyglądając się tańczącym ludziom.
– Zatańczysz? – usłyszałam przy uchu niski głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam krótko ściętego chłopaka z szelmowskim uśmiechem.
– Chętnie – podałam mu dłoń, którą od razu złapał i ruszyliśmy na parkiet. Leciała akurat wolna piosenka, więc zarzuciłam ręce na szyję chłopaka, a ona oplótł moją talię. Kołysaliśmy się powoli w rytm piosenki, nie zwracając na nic uwagi.
– Jestem Michael – przedstawił się.
– Brooke.
– Dlaczego jesteś tutaj sama? – zapytał, rysując na mojej talii różne wzroki.
– Po prostu musiałam odreagować – wzruszyłam ramionami.
– Ciężki dzień?
– Nawet nie wiesz jak bardzo – westchnęłam. – Usiądziemy na chwilę?
– Jasne – odpowiedział i zaprowadził mnie z powrotem do baru.
– Co podać? – zapytał kelner, puszczając mi oczko.
– Dla mnie whisky, a dla tej pani – spojrzał na mnie, czekając na odpowiedź.
– To samo – powiedziałam, opierając głowę na dłoniach.
– To musiał być naprawdę ciężki dzień – zaśmiał się Michael.
                Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach, śmiejąc się przy tym tak mocno, że cały czas bolał mnie brzuch. Dowiedziałam się też, że Michael jest inżynierem i ma własną firmę.
– Wydaję mi się, że cię znam – powiedziałam poważnie, po czym wybuchłam śmiechem. Tak, alkohol dawał się we znaki.
– Michael Scofield – ujął moją dłoń i złożył na jej wierzchu delikatny pocałunek.
– To ty jesteś ten co ma mnóstwo kasy – wybełkotałam. – Widziałam cię w telewizji – śmiałam się – wybudujesz mi dom? – spojrzałam na niego oczami szczeniaczka.
– Dom? – zaśmiał się – czemu nie.
– Będę miała nowy dom, tak! – podniosłam się i zaczęłam się kręcić. O matko, co alkohol robi z człowiekiem… Chłopak także wstał i złapał mnie za ramiona.
– Pani już chyba wystarczy – chłopak pokręcił rozbawiony głową. – Chodź, odwiozę cię do domu.
– Ale ja chcę jeszcze tańczyć – jąkałam się i mówiłam bezsensu.
– Idziemy wybudować ci dom – powiedział, po czym parsknął śmiechem.
– Dobra – uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam do wyjścia. Rozglądałam się, patrząc na bawiących się ludzi. Nagle moją uwagę przykuł chłopak z długimi, brązowymi włosami, związanymi w kucyka, który wydawał się niemal zjadać swoją partnerkę. Podeszłam bliżej i zakręciło mi się w głowie, kiedy zorientowałam się, że to Brad. A może to od alkoholu? Stałam oniemiała i patrzyłam na parę, która nie przestawała się całować. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam się zdradzona i bezużyteczna.
– Hej, wszystko w porzą…– Michael podszedł do mnie i kiedy zauważył, że płakałam przytulił mnie. – Co się stało, skarbie?
– M-mój ch-chłopak – zaszlochałam, chowając głowę w jego torsie. – Nienawidzę go – wyszeptałam. Scofield nic nie odpowiedział, tylko mocno mnie do siebie przytulił. – Zabierz, mnie stąd proszę – podniosłam głowę i napotkałam jego spojrzenie.
– Chodź – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Wyszliśmy z klubu i skierowaliśmy się na parking. Chłopak otworzył mi drzwi, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Jakiś czas potem byliśmy pod moim domem.
– Dziękuję – nachyliłam się i pocałowałam go w policzek. – Dobrze się bawiłam – zawahałam się – do czasu – posłałam mu przepraszający uśmiech.
– Nie przejmuj się – odgarnął włosy, które opadły mi na twarz. – Spotkamy się jeszcze?
– Czemu nie – wzruszyłam ramionami. Wymieniliśmy się numerami telefonów, po czym wyszłam z auta. Stałam przed domem dopóki chłopak nie odjechał. Kiedy zniknął z pola widzenia, odwróciłam się i weszłam do domu. Zdjęłam buty i zapaliłam światło, a moim oczom ukazał się Justin, stojący oparty o drzwi salonu.
– Mówiłem, że to skurwiel – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Patrzyliśmy się chwilę na siebie, po czym chłopak rozłożył ręce, a ja ruszyłam w jego stronę.
– Tak bardzo go nienawidzę – płakałam w jego ramię.
– Cicho malutka – głaskał mnie po włosach – już dobrze, nie płacz.


______________________________________________________________________
Ehhh... Nieważne, po prostu przepraszam.
Michael Scofield? Czy komuś wydaje się to znajome? :D Chyba nie muszę wstawiać zdjęcia jak on wygląda xd 

niedziela, 5 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 11

– Co ty robisz?! – jak tylko zorientowałam się co się dzieję, od razu go odepchnęłam. – Przypominam ci, że mam chłopaka!
– Któremu nie ufasz i prawdopodobnie nie kochasz – wzruszył ramionami.
– A właśnie, że kocham! – kocham? – A nad zaufaniem można popracować – spuściłam głowę. Cholera, on miał rację.
– Ze mną będzie ci lepiej – powiedział łagodnie, patrząc w moje oczy.
– Nie – pokręciłam gwałtownie głową, zamykając powieki. – Odwieź mnie do domu.
– Ale…
– Proszę – przerwałam mu, otwierając oczy i wpatrując się w niego błagalnym wzrokiem.
                Chłopak nic nie odpowiedział, tylko westchnął i skierował się w stronę swojego auta. Ruszyłam za nim i chwilę potem siedziałam już w samochodzie. Żadne z nas się nie odzywało. Zresztą, co więcej mieliśmy powiedzieć? Sama przed sobą przyznaję, że Justin jest nieziemski i to chyba pod każdym względem! Ale nie mogę zranić Brada. Nie chcę być jak on. Dla mnie liczą się uczucia innych. A może po prostu nie potrafię mu powiedzieć, że to był błąd?
– Gdzie masz Brada? – zapytał Justin, całkowicie skupiony na drodze.
– Poleciał do Europy – mruknęłam.
– Do Europy? – parsknął śmiechem. – Po co?
– Jest ochroniarzem jakiejś modelki, która miała tam pokaz – przewróciłam oczami, wiedząc, że to tylko jakaś głupia wymówka.
– Patrz jak umie się ustawić – wybuchnął śmiechem, a ja posłałam mu zdezorientowane spojrzenie. Jego zachowanie tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że Brad kłamał. – Cały czas otoczony przez piękne dziewczyny.
– Super – burknęłam i oparłam głowę o szybę, zamykając oczy.
                Do końca drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Myślałam nad tym co powiedział Justin. „Cały czas otoczony przez piękne dziewczyny”. Czyli uważa, że jestem piękna? Czy chodzi mu o to, że tam będzie w pobliżu modelek, czyli najpiękniejszych kobiet na świecie? Tak, wydaję mi się, że bardziej chodziło mu o to drugie.
– Jesteśmy – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina.
– Dzięki – mruknęłam i otworzyłam drzwi, chcąc wyjść.
– Mogę cię o coś zapytać? – chłopak też wyszedł z samochodu i stanął przy masce.
                Wzruszyłam ramionami.
– Jeśli nie byłabyś z Bradem – odchrząknął – dałabyś mi szansę?
– Justin – westchnęłam – myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie – spuściłam głowę, zawstydzona swoją postawą.
– Ale chciałbym to usłyszeć od ciebie – podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach.
– Jesteś niemożliwy – pokręciłam rozbawiona głową.
– Wszystkie to mówią – uśmiechnął się łobuzersko. A do mnie właśnie dotarło, że jestem jedną z wielu.
– Powinieneś już iść – powiedziałam sucho.
– Powiedziałem coś nie tak? – zapytał zaskoczony.
– To ja pójdę – zaśmiałam się smutno i odeszłam, nie zwracając uwagi na jego nawoływania.

Justin’s POV
                Uderzyłem pięściami w maskę samochodu. Dlaczego ta dziewczyna musi być taka trudna?! Raz wszystko jest między nami w porządku, a za chwilę mnie od siebie odpycha. Zresztą na co ja liczę… Ona nie jest taka jak wszystkie i nie pójdzie mi z nią tak łatwo. Muszę przyznać, że trochę imponuje mi tym, że stara się mnie trzymać na dystans. Chociaż widać, że za bardzo jej to nie wychodzi.
                Jechałem przez miasto z zawrotną prędkością, kiedy poczułem wibracje w mojej kieszeni. Wyjąłem telefon i  odebrałem, nawet nie patrząc kto dzwoni.
– Bieber, za pięć minut widzę cię w magazynie – usłyszałem wkurzony głos Logana. Nic więcej nie powiedział i rozłączył się.
                Docisnąłem pedał gazu i chwilę potem stałem przed ogromnym, starym budynkiem. Wysiadłem z auta i skierowałem się do tylnego wejścia. Kiedy wszedłem do środka usłyszałem wrzaski i dźwięki rozbijającego się szkła. Co tu się do cholery dzieje?!
– Dłużej się nie dało!? – wydarł się Logan, kiedy pojawiłem się w drzwiach.
– Korki – uśmiechnąłem się głupio, beztrosko wzruszając ramionami.
– Nie wkurwiaj mnie – ostrzegł.
– Dobra, zluzuj – opadłem na czarną kanapę. – Co się stało?
– Arguello zwiał – warknął.
– Przecież Johnson miał się nim zająć – zmarszczyłem brwi.
– Odpuścił – co?! Jakim kurwa prawem!
– Żartujesz sobie ze mnie – gwałtownie wstałem, patrząc na niego ze wściekłością.
– Zdecydował, że nie chce narażać swojej dziewczyny – starał się być opanowany – w końcu wiadomo, że jeśli mielibyśmy zamknąć sprawę z Arguello i East Side to ona by ucierpiała.
– Dlaczego tylko ona? – zacisnąłem szczękę na myśl, że Brooke może być w niebezpieczeństwie. Dlaczego tak reaguję?  Powinienem mieć ją w dupie.
– Masz kogoś bliskiego? – zapytał, a ja pokręciłem głową. – Ja też. Z liderów tylko Brad ma kogoś ważnego dla niego, więc to chyba oczywiste, że będzie jedynym celem.
– Nie możemy załatwić jej ochrony?
– Chciałem – westchnął i przeczesał włosy dłonią – ale Brad się nie zgadza.
– Ponieważ? – uniosłem brew.
– Bo ty miałbyś się tym zająć – wyjaśnił – i Paul, ale z tym problemu już nie miał.
– Zachowuje się jak dziecko – prychnąłem – nie umie zapomnieć o przeszłości?
– Jakby przez ciebie zginęła moja siostra…
– Której nie masz – przerwałem mu.
– Ale jakbym miał – warknął. – To też bym miał ochotę cię zabić przy każdym spotkaniu.
– A nie może zająć się ochroną ktoś inny? – podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej dwa piwa, jedno biorąc dla siebie, a drugie rzucając Loganowi.
– Kto? – oparł się o stół, uważnie mi się przyglądając.
– Może Erick? – zaproponowałem.
– Potrzebujemy kogoś z doświadczeniem, a nie dzieciaka – przewrócił oczami, ale miał rację.
– A Daniel? – wziąłem łyka piwa.
– Jest na misji – odparł. – Justin, wiesz, że teraz kiedy zaczęliśmy wojnę, nasi najlepsi ludzie mają o wiele ważniejsze rzeczy do roboty niż niańczenie tej małolaty – mruknął zirytowany.
– Gdzie jest Brad? – zapytałem zrezygnowany.
– Nie wiem, ale powinien tu być za – spojrzał na zegarek na jego lewej ręce – parę minut. Co chcesz zrobić?
– Pogadam z nim – wzruszyłem ramionami.
– Nie sądzę, żeby to był dobry…
                Nie zdążył dokończyć, ponieważ do pokoju wszedł Brad, obejmujący jakąś brunetkę. Co do cholery?! On jest podobno z Brooke. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, co odwzajemnił. Szepnął jej coś na ucho, a ona zachichotała i zniknęła na schodach, prowadzących do sypialni.
– Jak ci się układa z Brooke? – zapytałem, uśmiechając się ironicznie.
– Nie twoja sprawa – wysyczał, biorąc piwo z lodówki.
– A jak minęła podróż do Europy? – próbowałem nie wybuchnąć śmiechem.
– Zamknij się! – krzyknął.
– Nie ładnie tak okłamywać swoją własną dziewczynę – zrobiłem smutną minę – i na dodatek ją zdradzać – przybrałem obojętny wyraz twarzy i wskazałem głową na schody, po których weszła brunetka.
– Czego chcesz? – zamknął oczy i westchnął.
– Zróbmy tak – klasnąłem w dłonie, ciesząc się, że znalazłem na niego haka. – Ja nic nie powiem o twoim wyskoku Brooke , a ty zgodzisz się, abym ja i Paul zajęli się jej ochroną.
– Chcecie walczyć z East Side?! – spojrzał na Logana, a ten podszedł do nas.
– Już walczymy – powiedział spokojnie czarnowłosy. – Zaczęli wojnę, kiedy tu przyjechali.
– Ale nie martw się kolego – uśmiechnąłem się szeroko w stronę Brada – mamy mnie, więc to wygramy.
– Jesteś zbyt pewny siebie, Bieber – chłopak podszedł do mnie tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. – Uważaj, żebyś kiedyś się nie władował przez to w kłopoty – powiedział i ruszył w stronę schodów.
– Czy wy przestaniecie się kiedyś kłócić? – westchnął Logan.
– Nigdy – mrugnąłem rozbawiony, zabrałem kurtkę i zniknąłem za drzwiami.
                Wsiadłem do auta i pojechałem do Brooke. Nie wiem dlaczego, ale wkurzanie Brada sprawia mi przyjemność. Mógłbym patrzeć na to całymi dniami. Jego słowa, to co mówi nie robi na mnie żadnego wrażenia. Ale muszę przyznać, że teraz mnie wkurwił i to bardzo. Nie podoba mi się, że okłamuje Brooke. Ona jest bardzo fajną dziewczyną i nie zasługuje na takie traktowanie. Wiem, że na początku sam chciałem ją tylko przelecieć i zostawić. Ale sprawy się trochę pokomplikowały i teraz nie chcę, żeby cierpiała. Nie wiem co ze mną zrobiła. Po prostu udało jej się dokonać czegoś niemożliwego od czasów… Nie Justin, zamknij się. Przeszłość to przeszłość.
                Nim się zorientowałem byłem już pod domem dziewczyny. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się na tyły domu. Zauważyłem drabinę pod płotem, więc wziąłem ją i oparłem o dom, abym mógł dostać się do jednego z pokoi, w którym było otwarte okno. Po paru minutach byłem już w środku. Usłyszałem śmiechy, dochodzące z dołu. Nie była sama. Jednak nawet to nie powstrzymało mnie, aby tam zejść. Musiałem ją zobaczyć. Schodziłem cicho po schodach, jednak kiedy byłem już na końcu musiały zaskrzypieć. Dziewczyny odwróciły się w moją stronę i kiedy spojrzałem na brunetkę obok Brooke, zamarłem.
– Sophie?


__________________________________________________________________
Wróciłam na stałe, ostatecznie i nieodwracalnie! 
Pierwszy fragment z punktu widzenia Justina! Jak się podoba? :D
Zapraszam na Wattpada <klik>

czwartek, 2 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 10

Po dwudziestu minutach wróciłam na dół przebrana w czarne spodnie z dziurami na kolanach i fioletowym topie. Justin siedział na kanapie, oglądając powtórki jakiegoś serialu. Kiedy mnie usłyszał poniósł się i w zawrotnym tempie znalazł się obok.
– Gotowa na najlepszy dzień w swoim życiu? – poruszył zabawnie brwiami.
– Dlaczego uważasz, że będzie najlepszy? – założyłam ręce na piersi i oparłam ciężar ciała na jednej nodze.
– Bo spędzisz go ze mną – wzruszył ramionami i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szybko założyłam buty i kurtkę i opuściłam dom, wcześniej go zamykając.
– Fajne auto – powiedziałam, oglądając jego szare BMW. Ma chłopak dobry gust.
– Lubisz samochody? – zapytał, otwierając mi drzwi. Podziękowałam mu uśmiechem i wsiadłam do środka. Chwilę potem szatyn usiadł obok mnie.
– Myślałam, że wiesz o mnie wszystko – zaśmiałam się, ale od razu tego pożałowałam.
– Mieliśmy nie wracać do tego co było – warknął.
                Między nami zapanowała niezręczna cisza. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy, nucąc sobie pod nosem piosenkę, która akurat leciała w radiu. Nim się zorientowałam zaczęłam ją śpiewać. Otworzyłam oczy i spojrzałam na rozbawionego Justina, przez co od razu zamilkłam, a moje policzki zrobiły się całe czerwone.
– Dlaczego przestałaś? – zrobił smutną minę.
– Bo nie umiem śpiewać, a ty się jeszcze ze mnie śmiejesz – naburmuszona założyłam ręce na piersi.
– Ja się wcale nie śmieje! – powiedział z wielkim uśmiechem. Kiedy się uśmiechał wyglądał tak bardzo uroczo. – No proszę Brooke, zaśpiewaj mi jeszcze – zrobił oczy szczeniaczka.
– Ale najpierw ty – wystawiłam  mu język. Zachowujemy się jak dzieci!
                Chłopak pokręcił głową i przełączył na inną piosenkę. Nucił chwilę coś pod nosem, po czym zaczął śpiewać. Już po paru sekundach moja szczęka wylądowała na podłodze. Patrzyłam się na niego zaskoczona, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Chłopak ze skupieniem patrzył na drogę, wyśpiewując kolejne wersy, swoją drogą, naprawdę fajnej piosenki. Kiedy skończył spojrzał na mnie szybko, po czym znów patrzył przed siebie.
– Aż tak źle było, że nic nie mówisz? – odezwał się po chwili.
– Źle?! – krzyknęłam. – Człowieku jaki ty masz talent! – patrzyłam na niego zszokowana.
– Chyba trochę przesadzasz – wzruszył ramionami.
– No chyba nie – odwróciłam się tak, że plecami opierałam się o szybę. – Powinieneś zgłosić się na jakieś przesłuchanie albo wstawić nagranie do Internetu! – mówiłam zaaferowana – zostałbyś światową gwiazdą. Przecież twój głos – zacięłam się – to jak śpiewasz – już brakowało mi powoli tchu – o matko…
– Hej Brooke, spokojnie – zaśmiał się Justin. – Już nieważne.
– Przepraszam, ale to jak ty śpiewasz – westchnęłam. – Coś niesamowitego.
– Dziękuję – spojrzał na mnie – ale teraz twoja kolej.
– Po tym co usłyszałam wolę nie – wymamrotałam pod nosem.
– No nie daj się prosić – położył dłoń na moim udzie.
– Innym razem – mruknęłam cicho, próbując nie zwracać uwagi na mrowienie na nodze.
– Masz szczęście – zabrał dłoń, a mi zrobiło się smutno? – Daję ci spokój, ale to tylko dlatego, że jesteśmy na miejscu – pogroził mi palcem, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
                Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. Wow! Widok zapierał dech w piersiach. Byliśmy tak wysoko, że było stąd widać całe miasto. Oparłam się o barierkę i z rozmarzeniem spojrzałam przed siebie.
– Podoba ci się? – obok mnie pojawił się chłopak.
– Bardzo – westchnęłam. –Jest tu niesamowicie, dziękuję – uśmiechnęłam się do niego.
– Dla ciebie wszystko – odwzajemnił uśmiech, cały czas na mnie patrząc.
– Kto by pomyślał, że Justin Bieber jest romantykiem – pokręciłam głową.
– To, że cię zabrałem w takie miejsce wcale nie znaczy, że jestem romantyczny – chłopak zmarszczył brwi, a mi zrobiło się głupio.
– Zepsułeś tę chwilę – mruknęłam i odwróciłam się.
– Przepraszam – poczułam jak jego ręce oplatają moją talię. – Raczej nie jestem dobry w kontaktach z dziewczynami.
– Nie? – gwałtownie odwróciłam się w jego stronę, unosząc brew.
– To znaczy – zaśmiał się – zależy o jakie kontakty ci chodzi – ten głupawy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
– Justin – upomniałam go.
– Jesteś pierwszą dziewczyną, która zrobiła na mnie wrażenie nie tylko swoim ciałem – wyznał, a mnie zatkało. Jeszcze raz proszę.
– Dlaczego mam wrażenie, że mówisz to każdej, żeby tylko zaciągnąć ją do łóżka? – tak wiem, teraz to ja zepsułam, ale to była szczera prawda. Jego oczy zrobiły się takie ciemne, biła z nich nieszczerość. Co miałam mu niby powiedzieć?
– Naprawdę myślisz, że muszę cokolwiek robić? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Błagam cię, te suki same wskakują mi do łóżka – dlaczego poczułam zazdrość?
– No tak – pokręciłam głową – co za suki – mruknęłam i chciałam go ominąć, jednak ten złapał moje nadgarstki i uniemożliwił mi jakikolwiek ruch. Spuściłam głowę i zaczęłam przyglądać się moim butom.
– Brooke proszę cię – westchnął. – Chciałem spędzić z tobą miły dzień, zacząć od nowa – palcem uniósł mój podbródek, tak abym na niego spojrzała. – Nie chcę, żebyś źle o mnie myślała – szepnął. – Nie jestem aż taki okropny. To co mówił Brad to nie prawda.
– Hah – zaśmiałam się lekko bez krzty humoru – na własne oczy widziałam jak się zachowujesz, więc nie wmawiaj mi tu, że to nie prawda.
– On mnie nie zna – warknął i spojrzał na mnie tak złowrogim spojrzeniem, że chyba zaczęłam się bać.
– Boże Justin to jest bezsensu – złapałam się za głowę. – Nie możesz mnie po prostu odwieść do domu?
– Dlaczego musisz być taka uparta! – wyrzucił ręce do góry, wyraźnie zirytowany. – Mam dość.
– To po co w ogóle po mnie przyjechałeś! – krzyknęłam. – Odwieź mnie do domu!
– Nie! – zrobił krok w moją stronę, a ja automatycznie się cofnęłam. To chyba błąd, że go denerwuję.
– To sama idę – powiedziałam po chwili i odwróciłam się na pięcie, ruszając przed siebie.
– Nigdzie nie idziesz – chłopak szybko podszedł do mnie, złapał mnie w talii i przerzucił sobie przez ramię.
– Justin puść mnie! – uderzałam pięściami w jego plecy.
– Nigdzie nie pójdziesz dopóki wszystkiego sobie nie wyjaśnimy – powiedział spokojnie, ale to były tylko pozory.
                Chłopak odstawił mnie przy samej barierce, opierając na niej ręce, tym samym uniemożliwiając mi jakąkolwiek ucieczkę.
– Proszę cię, Justin – jęknęłam, będąc już zmęczona tym wszystkim. – Powiedz mi o co ci chodzi, bo mam dość! Raz jesteś słodki i kochany, a za chwilę mam wrażenie, że możesz mnie zabić!
– Boisz się mnie? – jego wyraz twarzy stał się dla mnie nieodgadniony.
– Nie – zaśmiałam się nerwowo.
– Jesteś pewna? – podszedł bliżej, a ja wstrzymałam powietrze. – Bo wiesz – schylił się tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości – nie znasz mnie i nie wiesz do czego jestem zdolny.
– J-justin, przestań – wyciągnęłam ręce przed siebie, delikatnie go odpychając.
                Chłopak westchnął, odsuwając się.
– Nie rozumiem cię – zmarszczyłam brwi. – Mówisz, że nie chcesz abym źle o tobie myślała, a robisz wszystko – głośno podkreśliłam to słowo – żeby jednak tak nie było.
– Kurwa – warknął, odwracając się.
                Chłopak stał z rękoma założonymi na karku, wpatrując się w widok przed sobą. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Zmieniał humor jak kobieta w ciąży! A mówi się, że to dziewczyny są skomplikowane.
– Koniec tego, Brooke – odwrócił się i szybkim krokiem podszedł do mnie. Jego oczy stały się niemal czarne, a szczęka była zaciśnięta. Moje serce biło tak szybko, że myślałam, że zaraz wyskoczy. Jeśli powiedziałabym, że się bałam – skłamałabym. Byłam przerażona! Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie, naprawdę. Coś nie do opisania.
– W porządku? Jesteś blada – położył dłoń na moim ramieniu, a ja odskoczyłam jak oparzona. – Brooke, co się dzieje? – powoli podszedł do mnie.
– Proszę zostaw mnie – czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Dlaczego tak reaguję?! Przecież nie mam się czego bać!
– Boisz się? – zapytał znowu, a ja lekko skinęłam głową. – Brooke – zbliżył się i mocno przytulił, ale ja zaczęłam się wyrywać. – Hej – złapał mnie za ramiona i lekko odsunął od siebie – spokojnie. Nic ci nie zrobię.
– Wcześniej mówiłeś coś innego – mój oddech szalał, a ja nie wiedziałam gdzie mam patrzeć.
– Wiesz, że jestem popaprany – westchnął – ze mną nigdy nic nie wiadomo – to miało mnie pocieszyć?! – Ale jedno jest pewne – zrobił przerwę, biorąc głęboki wdech – nie mógłbym cię skrzywdzić.  Jesteś – przerwał, lustrując mnie od stóp do głów – ja nie wiem – skupił wzrok na moich oczach. – Coś mnie do ciebie ciągnie. Kiedy zobaczyłem cię wtedy w aucie, taką niewinną i przestraszoną – oblizał usta – już wtedy wiedziałem, że muszę cię zdobyć.
– Mnie czy moje ciało? – odważyłam się odezwać.
– Ciebie, Brooke – powiedział poważnie. – Nie mam najmniejszego pojęcia co się ze mną dzieje – zaśmiał się – ale podoba mi się to.
– Czego ty ode mnie oczekujesz, Justin – tonęłam w jego oczach. Ludzie! One były takie piękne, że nie mogłam oderwać od nich wzroku.
– Żebyś była tylko moja – szepnął tuż przy moich ustach. – Tylko i wyłącznie moja – powiedział i złączył nasze usta.
______________________________________________________________________
Udało mi się w końcu coś napisać xd Mam nadzieję, że Wam się spodoba! 
Kurde, ciepło się zrobiło i nawet nie chce mi się siedzieć przy komputerze, ehhh... 
Dobra nie tłumacze się, po prostu musicie to zaakceptować :D
Do następnego, który mam nadzieję pojawi się w najbliższym czasie! :*

  
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.