czwartek, 21 lipca 2016

ROZDZIAŁ 18

                Kiedy się obudziłam było mi zimno. Tak bardzo zimno, a ja miałam na sobie tylko zwykłą koszulkę i krótkie spodenki. Do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach stęchlizny. Byłam przywiązana do krzesła, super. Nie otwierałam oczu, bałam się tego co mogę zobaczyć. Chociaż już sobie to wyobrażałam. Dlaczego znowu ja? Dlaczego nowo poznany przeze mnie facet musiał okazać się jakimś porywaczem? Dlaczego mnie porwał? Czy tu chodzi o to w co zamieszany był Brad? A może Justin? Obaj ukrywali coś przede mną, myśląc że jestem tak głupia, że się nie zorientuje. Może i nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale po kojarzyłam fakty. Zresztą, jak to możliwe że niczego bym się nie domyśliła skoro przez takie rzeczy przechodził mój brat? I zginął przez to. Czy mnie czeka to samo?
– Wstawaj śpiąca królewno – usłyszałam dziwny głos i chwilę potem uderzył we mnie duży strumień zimnej wody. Zachłysnęłam się nią, więc zaczęłam kaszleć, próbując złapać oddech. – Otwórz te pierdolone oczy! – wykrzyczał, jakby zmutowany głos. Zrobiłam to co kazał i ujrzałam przed sobą postać ubraną całą na czarno, a na twarzy miała przerażającą maskę. Czekaj? Czy coś takiego mi się nie śniło?
– Co ja tu robię? – spytałam, będąc naprawdę przerażona.
– Potrzebuję kilka informacji – postać wzruszyła ramionami, podchodząc do stołu pod ścianą. Starałam się dostrzec czy to kobieta czy mężczyzna, ale na marne.
– Jakich informacji? – przełknęłam ślinę, czując jak zasycha mi w gardle.
– Zrobimy tak – wzięła do ręki jakiś przedmiot, leżący na stole i zaczęła się mu przyglądać – jeśli będziesz ze mną współpracować nic ci się nie stanie. Ale jeśli spróbujesz czegoś, co mi się nie spodoba pożałujesz, jasne?
                Posłusznie pokiwałam głową, bojąc się o swoje życie.
– Grzeczna dziewczynka – zaśmiała się. – To na początek coś łatwego – podeszła do mnie i usiadła na krześle naprzeciw mnie. – Kiedy ostatni raz widziałaś brata? – co? Brata? Dlaczego ona o niego pyta!
– Sama nie wiem – zawahałam się – chyba trzy lata temu, na jego pogrzebie.
– Zła odpowiedź – postać szybko wstała i popchnęła moje krzesełko, powodując że moja głowa wylądowała pod wodą. Starałam się złapać powietrze, jednocześnie próbując się wydostać z wody, ale wszystko na marne. Po kilkudziesięciu sekundach zostałam z powrotem postawiona do pionu. – Zapytam jeszcze raz – umieściła ręce na mojej szyi – kiedy ostatnio widziałaś się z Mike’iem?!
– On nie żyje – mocno ścisnęła moją szyję, tak że znowu brakowało mi powietrza – przysięgam! – zapłakałam resztkami sił.
Postać odsunęła się ode mnie i przejechała rękami po twarzy. Myślała nad czymś. Po chwili znowu na mnie spojrzała i wiedziałam, że nic dobrego to nie wróży.
– Chciałam być miła – aha! Czyli to kobieta – ale nie dajesz mi wyboru – powiedziała i wróciła do stołu, skąd wzięła telefon. – Przyjdź – tylko tyle powiedziała, po czym usiadła na krześle w rogu.
                Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji. Ale tu do cholery nie było wyjścia! Byłam przerażona, nie wiedząc co jeszcze ta kobieta może mi zafundować. Po kogo ona dzwoniła? Czy ten ktoś jest gorszy od niej? Za chwilę miałam się przekonać i im głośniejsze stawały się kroki dochodzące z korytarza tym szybciej moje serce biło. Liczyłam na cud, który miał nie nadejść. Czułam, że moje życie dobiega końca.
                Po kilku minutach drzwi szeroko się otworzyły, a w nich stanęła kolejna zamaskowana postać. Jednak tym razem, sądząc po posturze i mając jakiekolwiek odniesienie, wnioskowałam że to mężczyzna. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Chciałam wiedzieć jakie emocje kryją się pod tą maską. Jednak ja widziałam tylko szeroko uśmiechniętego psychola. Inaczej tego nie umiem opisać. Mężczyzna podszedł do kobiety i zaczęli o czymś rozmawiać. Miałam wrażenie, że się kłócą, jednak robili to na tyle cicho, że nic nie mogłam usłyszeć. W pewnym momencie oboje na mnie spojrzeli, a ja już wiedziałam, że teraz zaczną się te najgorsze chwile.
– Mamy rozkazy, więc się do nich dostosuj – syknęła głośno kobieta.
                Mężczyzna podszedł do stołu i wziął z niego nóż.
– Byłeś specjalistą, zawodowcem – powiedziała kobieta – zawsze byłeś w tym najlepszy. Co się z tobą stało? Dlaczego jesteś teraz taki miękki? – patrzyła w jego stronę i miałam wrażenie, że się uśmiechała. Gdzie ja trafiłam?!
                Po tych słowach, jakby z nutą zawahania, wziął duże nożyce do ręki. Przełknęłam ślinę, bojąc się w jakim celu je zabrał. Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Przyglądał się mi, a ja mimo tego, że byłam przerażona, nie odrywałam od niego wzroku.
– Proszę, nie rób mi krzywdy – zapłakałam.
                Jednak ten nie posłuchał mojej prośby i złapał moją dłoń. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny.
– Posłuchaj Brooke – westchnął – ani ja, ani ty nie chcemy siedzieć w tym miejscu – także mówił przez jakiś modulator głosu, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o dreszcze. – Więc szybko powiedz mi gdzie jest twój brat i możemy się pożegnać.
– Ale ja nie wiem, przysięgam – płakałam. Ale oni i tak mi nie wierzyli.
– Ostatnia szansa – powiedział nieco groźniej.
– Ja – zawahałam się i chwilę potem znowu wylądowałam w wodzie. Bezskutecznie próbowałam złapać oddech. Jednak znowu na marne. Brakowało mi powietrza, czułam, że zaraz będzie po mnie. Ale w ostatnim momencie zostałam wyciągnięta. Gwałtownie odetchnęłam.
– Ty idioto! – krzyknęła kobieta. – Przestań się z nią bawić! Poodcinaj jej te piękne paluszki, ręce, nogi, cokolwiek! – krzyczała, a ja nie mogłam uwierzyć, że takie potwory istnieją. – Kurwa, zrób coś, żeby powiedziała nam, gdzie on jest albo w przeciwnym razie…
– W przeciwnym razie co? – chłopak wstał i stanął naprzeciw niej, mocno górując nad jej osobą. Jednak kobieta pozostała nie wzruszona.
                Moi oprawcy właśnie kłócili się, więc tak myślę, że byłby to dobry moment by uciec. Spojrzałam w dół i zobaczyłam nożyce na moich kolanach. Jak głupim trzeba być, żeby zostawić je w takim miejscu. Nie słuchałam już ich tylko wzięłam się do roboty. Pokracznie sięgnęłam ręką po nożyce i ledwo złapałam je w dłoń. Jakimś cudem udało mi się przeciąć sznur. Spojrzałam w górę, jednak oni byli tak zajęci wygarnianiem sobie wszystkich brudów, że nawet nie spostrzegli, kiedy się uwolniłam. Szybko podbiegłam do drzwi, jednak będąc już u celu, zahaczyłam o jakąś skrzynkę i z hukiem upadłam na ziemię. Oboje odwrócili głowy w moim kierunku, a ja przełknęłam ślinę.
 – Dokąd to panienka się wybiera? – zapytała kobieta, a ja nie chcąc już dłużej zwlekać otworzyłam drzwi i wybiegłam.
Nie myśląc wiele skręcałam we wszystkie zakręty, starając się ich zgubić. Słyszałam, że biegną. To profesjonaliści, a jednak dali mi uciec. Do głowy przychodzi mi teraz myśl, że te nożyce zostały tam zostawione specjalnie. Ale dlaczego on miałby mi pomagać…
Skręciłam w kolejny zakręt i uderzyłam w coś. A raczej w kogoś. Upadłam na podłogę. Szybko podniosłam głowę, chcąc zobaczyć na kogo trafiłam.
– Paul – jak tylko go zobaczyłam, rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie, a ja byłam szczęśliwa, że jest tu ktoś znajomy. Chwila co? Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, gotowa, aby biec dalej, jednak ten złapał mnie za ramiona.
– Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony.
– Co ty tu robisz! – zapłakałam. – Proszę nie rób mi krzywdy, błagam!
– Jakiej krzywdy, o czym ty mówisz? – był zaskoczony moim zachowaniem.
– Oni mnie więzili, chcieli zabić. Chodziło o Mike’a – mówiłam niezrozumiale.
– Kto chciał cię zabić, Brooke nie rozumiem – patrzył w moje oczy, jakby próbując wyczytać z nich wszystko.
– Ludzie w maskach – wydyszałam, będąc tak bardzo zmęczoną.

                Jego twarz przybrała dziwny wyraz twarzy. Nie rozumiałam. Jakby zły, zaskoczony i smutny. Nie wiedziałam co tu się dzieje. Chciałam być po prostu w domu, w ciepłym łóżku. Chciałam, żeby to się skończyło. Po chwili usłyszałam kroki. Wystraszona, ominęłam Paula, który nic sobie ze mnie nie zrobił. Stał tylko i patrzył. No dzięki. Biegłam dalej przed siebie, będąc wykończoną. Brakowało mi sił. Potknęłam się o własne nogi i leciałam ku ziemi. Jednak w ostatnim momencie zostałam złapana za ramiona. Ledwo uniosłam głowę i zobaczyłam Justina. Co on tutaj robi?!

___________________________________________________
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca! Jak myślicie, będzie happy end? 

czwartek, 14 lipca 2016

ROZDZIAŁ 17

Brooke’s POV
                Następnego dnia obudziłam się rano w nieznanym mi pokoju. Rozejrzałam się dookoła i dopiero po chwili zaczęły docierać do mnie fakty z poprzedniego dnia. Justin wyznał mi, że się we mnie zakochał. O matko, on to zrobił. To się dzieje! Jesteśmy parą, nie wierzę. Ja… Chyba się cieszę. A co się działo potem? Potem wróciliśmy na dół i zaczęliśmy jeszcze więcej jarać, aż do tego stopnia, że ledwo kontaktowałam. Nie bardzo pamiętam o czym rozmawialiśmy, ale mam jakieś dziwne przebłyski tego wszystkiego.

FLASHBACK
– Justin – przeciągnęłam uroczo jego imię. Przynajmniej starałam się, żeby tak zabrzmiało. – Skąd znasz Sophie?
– Kogo? – uśmiechnął się do mnie słodko.
– No tę dziewczynę, na widok której tak się wystraszyłeś – zaśmiałam się, prawie spadając z kanapy.
– Tę brunetkę, tak? – zamyślił się, a ja przytaknęłam. – Stare dzieje.
– A opowiesz mi? – cmoknęłam go niezdarnie w policzek.
– Opowiem – zbliżył się do mnie i…
END OF FLASHBACK

I dalej nic nie pamiętam. Nie wiem czy powiedział mi coś o niej czy nie. Chciałabym go teraz zapytać, ale… Właściwie to gdzie on jest?
                Rozejrzałam się jeszcze raz, ale nie było go. Wygramoliłam się z łóżka i zeszłam na dół. Było cicho. Za cicho jak na niego. Po chwili usłyszałam szept. Dochodził z pokoju na dole, więc skierowałam się w jego stronę. Wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam Justina, rozmawiającego przez telefon. Mimo, że nie powinnam tego robić, postanowiłam podsłuchać.
– O niczym nie wie – powiedział sucho. – Tak, jestem pewny – dodał bardziej zirytowanym głosem. – Zjarała się w trzy dupy, niemożliwe, żeby cokolwiek pamiętała.
                Co? On mówi o mnie? Co tam się stało? Co się stało, że mam o tym nie wiedzieć? O co tu do cholery chodzi?
– Proszę, nie każ mi tego robić – usłyszałam po chwili i znowu wytknęłam głowę zza ściany. – Stała się mi zbyt bliska, żebym mógł to zrobić – w jego głosie było słychać smutek. Zaczęłam się bać, o co chodzi? – Davida w to zaangażuj, ja umywam się od tej roboty – gestykulował – wiem i przepraszam, ale już podjąłem decyzję. Muszę kończyć, do zobaczenia – powiedział i rozłączył się, a ja w okamgnieniu znalazłam się w kuchni, udając że robię śniadanie.
                Po chwili poczułam ręce oplatające moją talię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy jego usta zetknęły się z moją szyją. Nic nie mówiliśmy. Staliśmy objęci, lekko kołysząc się tylko w nam znanym rytmie. Cały czas myślałam nad tym co usłyszałam. Do głowy wpadały mi beznadziejne wytłumaczenia tej sytuacji i bałam się, że któreś z nich okaże się prawdą.
– Brooke co jest? – odwrócił mnie do siebie.
– Nie nic – zbyłam go i wróciłam do robienia kanapek.
– No przecież widzę – wyjął nóż z mojej dłoni i posadził na blacie, stając pomiędzy moimi nogami. – Jeśli coś cię trapi możesz mi powiedzieć, przecież wiesz – odgarnął mi włosy z twarzy.
– No wiem – wzruszyłam ramionami.
– Więc? – uniósł brwi.
– Pamiętasz – zaczęłam niepewnie. A co mi tam. – Wczoraj rozmawialiśmy o Sophie – na samo to imię zdrętwiał. Starał się, żeby nie było po nim tego widać, ale ja już wiedziałam o czym miałam nie pamiętać.
– Co? – zmrużył oczy – coś ci się chyba przyśniło, skarbie – zaśmiał się, jak na mój gust, troszkę zbyt nerwowo.
– Jestem pewna, że nie – zeskoczyłam z blatu. – Miałeś mi coś o niej opowiedzieć i wiem, że to zrobiłeś, ale ja – przerwałam.
– Ty co?
– Po prostu nie pamiętam co mówiłeś – przeczesałam włosy palcami.
– Najwyraźniej tak miało być – wzruszył ramionami.
– Nie miało tak być! Dlaczego nie chcesz mi o niej opowiedzieć?! – krzyknęłam, będąc już znudzona tym zbywaniem.
– Bo nie chcę – odpowiedział nadzwyczaj spokojnie – ty masz swoje tajemnice i ja też mam.
– Wiesz co? – złość buzowała w moich żyłach – pierdol się – wysyczałam i wyszłam z kuchni, opuszczając dom.
                Byłam kurewsko wkurzona! Nienawidzę kiedy tak mnie traktuje! Najpierw mówi, że się we mnie zakochał, nie chce mnie zranić i chce dla mnie dobrze, a potem robi coś takiego?! Ja rozumiem, że każdy ma prawo do tajemnic, ale on zachowuje się zbyt dziwnie jeśli się tylko wspomni o Sophie! Mam tego dość.
                Nie zwracając uwagi na to, że byłam w piżamie i trochę padało postanowiłam pójść do dziewczyny i wszystko z niej wyciągnąć. Dowiem się o co tu chodzi, choćbym miała iść po trupach! Nie, no dobra, trochę przesadzam. Ale tak czy siak dowiem się!
                Szłam ulicą od dobrych dwudziestu minut, kiedy nagle obok mnie pojawiło się auto. Na początku wystraszyłam się, ale kiedy okno od czerwonego samochodu uchyliło się zobaczyłam chłopaka, którego skądś kojarzyłam.
– Cześć Brookie! – krzyknął radośnie.
– Cześć – zawahałam się, próbując przypomnieć sobie jego imię.
– Czyżbyś mnie nie pamiętała? – zaśmiał się, a mi zrobiło się głupio, bo troszkę miał rację.
– To znaczy – podrapałam się po ręce – znam cię, kojarzę z jakiegoś klubu. Ale nie pamiętam jak masz na imię – powiedziałam słodko, mając nadzieję, że nie będzie zły.
– Michael – uśmiechnął się uwodzicielsko. – Pada – zmarszczył brwi – może cię podwiozę?
– Nie, nie trzeba. To niedaleko – wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść przed siebie, ale ten cały czas jechał obok mnie.
– No dawaj – naciskał – jeszcze się przeziębisz.
– Nie, naprawdę poradzę sobie – zapewniałam go.
– Wsiadaj – powiedział nieco niemiłym tonem. Spojrzałam na niego niepewnie. – To znaczy, chodź – odchrząknął – potem twój chłopak urwie mi jaja, że jesteś przeze mnie chora.
                Uśmiechnęłam się na jego słowa, a moje nogi same zaprowadziły mnie do jego samochodu. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce obok chłopaka.
– To dokąd? – spojrzał na mnie.
– Tam za rogiem – wskazałam na koniec ulicy.
– Blisko – wzruszył ramionami.
– No mówiłam, że się przejdę to nie – wyrzuciłam ręce w górę.
– Cicho już – zaśmiał się.
                Jechaliśmy chwilę, aż w końcu dojechaliśmy na ulicę, na której mieszka Sophie.
– Przejechałeś – odwróciłam się do tyłu, żeby spojrzeć na oddalający się dom dziewczyny. – Michael, musisz zawrócić!
– Cicho! – jego ton głosu zmienił się na ostry i nieprzyjemny.
– Ale – zanim zdążyłam dokończyć, chłopak przyłożył mi do twarzy szmatkę, która miała dziwny zapach.

– Śpij skarbie – czułam, że odpływam. Moje ciało nie reagowało kiedy chciałam coś zrobić, a oczy zaczęły się same zamykać. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, zasnęłam. 

niedziela, 10 lipca 2016

ROZDZIAŁ 16

Jechaliśmy do domu Justina. Mojej głowy nie chciały opuścić myśli o Bradzie. On się teraz świetnie bawi, kiedy ja zadręczam się tym wszystkim. Po prostu muszę wymazać go z mojej pamięci. Zapomnieć o rzeczach, które nas łączyły i żyć tak jakbym go nigdy nie poznała. Korzystać z życia ile się da i nie myśleć o tym, że znałam kiedyś kogoś takiego jak Brad Johnson.
– Brałeś kiedyś narkotyki? – zapytałam, kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony moim pytaniem.
– Parę razy – wzruszył ramionami, a ja przytaknęłam głową. Może to się wydawać dziwne, ale mimo swojej przeszłości nigdy z czymś takim nie miałam do czynienia. – Dlaczego pytasz?
– Tak tylko chciałam wiedzieć – mruknęłam, odwracając wzrok.
– Czemu ci nie wierzę? – pokręcił głową, a ja nic nie odpowiedziałam. – Brooke, powiedz mi co ci chodzi po głowie.
– Tak się tylko zastanawiam – zaczęłam, zerkając na niego niepewnie – dlaczego Brad ma się świetnie bawić, a ja nie?
– Dalej nie rozumiem – zmarszczył brwi.
– Wróćmy na tę imprezę – powiedziałam stanowczo.
– Co spowodowało tą nagłą zmianę?
– Nie masz czasem tak, że chciałbyś spróbować nowych rzeczy? – spojrzałam rozmarzona w okno.
– Co może być nowego na impr…– przerwał. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam jak wpatruję się przed siebie. Spojrzałam w to samo miejsce, ale nic nie zobaczyłam. – Nie będziesz ćpała – gwałtownie odwrócił się w moją stronę – nie pozwolę ci na to.
– Dlaczego nie – powiedziałam sucho – jestem panem swojego życia i już nikt więcej nie będzie mi mówił co mam robić.
– Brooke, wszystko tylko nie dragi – spojrzał na mnie desperackim wzrokiem – to się źle skończy.
– Jakoś ty nie brałeś tego pod uwagę – burknęłam pod nosem.
– Nie możesz po prostu napić się czegoś? – westchnął.
– Co mówiłam o próbowaniu nowych rzeczy? – uniosłam brwi.
– Dragów tam nie ma – wzruszył ramionami – co najwyżej jointy.
– Nie widzę różnicy – uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc że zaproponował mi coś o wiele lepszego.
– Co ja z tobą mam – westchnął i zawrócił samochód.
                Czemu cieszyłam się jak mała dziewczynka, która dostała nową lalkę? Bo za parę minut miałam się zjarać do tego stopnia, że nie będę kontaktowała. Po prostu jest mi to do cholery potrzebne. Odpocząć, odsunąć się od rzeczywistości. W kilka minut dojechaliśmy na miejsce.
Weszłam do środka i od razu uderzył we mnie zapach alkoholu i papierosów. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Justina, który chwilę potem znalazł się przy mnie. Usiadł na kanapie i pociągnął mnie na swoje kolana.
– Gdzie was wywiało? – zapytała Chloe.
– Nigdzie – Justin wzruszył ramionami. – Nick, podaj mi to – wskazał na blanty, które leżały na stole.
Chłopak złapał przedmiot w palce, wsadzając do ust i odpalając. Zaciągnął się nim, po czym odwrócił się do mnie i złapał dłonią moją szczękę. Zbliżył swoje usta i pocałował mnie, przekazując mi cały dym. Zaciągnęłam się nim, starając się nie zakrztusić. Po chwili wypuściłam go ze swoich płuc i uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka.
– I jak? – zapytał, składając mokry pocałunek na moim czole.
– Genialnie – westchnęłam. – Mogę sama?
– Dasz radę? – uniósł brew, a ja spojrzałam na niego wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. Wzięłam skręta do ręki i raz po raz zaciągałam się dymem.
                Kiedy już prawie kończyłam palić po schodach zszedł Brad. Gdy mnie zauważył nie spuszczał ze mnie wzroku. Zresztą ja podobnie. Usiadł naprzeciw mnie i złapał butelkę piwa. Umieściłam skręta w  ustach i zaciągnęłam się nim, nie odrywając wzroku od Brada. Czułam jak moje ciało jest rozluźnione. Wszystko było mi obojętne, a otaczający mnie świat był taki radosny i beztroski. Przekręciłam się i usiadłam okrakiem na Justinie.
– Jak tam, mała? – zapytał, przejeżdżając językiem po swoich wargach.
– Lepiej być nie mogło – zbliżyłam się i delikatnie musnęłam jego usta.
Chciałam czegoś więcej, ale czułam jak czyjś wzrok wypala mi dziurę w głowię. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Brada. No tak. Delikatnie skinął głową w stronę schodów, a ja zastanawiałam się co mam zrobić. Kiedy wstał i ruszył w tamtym kierunku, nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale zrobiłam to samo. Widziałam tylko jak Justin posyła mi zdezorientowane spojrzenie, ale zignorowałam to i weszłam po schodach.

Justin’s POV
                Kiedy poszła za chłopakiem krew się we mnie zagotowała. Jakim pieprzonym prawem?! Gdy tylko zniknęła mi z pola widzenia podniosłem się i ruszyłem w ich stronę. Wbiegłem po schodach i zobaczyłem uchylone drzwi. Po cichu podszedłem do nich i to co zobaczyłem sprawiło, że zapomniałem jak się oddycha. Leżała pod nim taka bezbronna i próbowała się wyrwać, jednak on mocno trzymał jej nadgarstki.
– Nie ruszaj się to pójdzie szybciej – warknął, gwałtownie wpijając się w jej usta.
                Wkurwił mnie. Nie, to mało powiedziane. Miałem ochotę go zabić, rozszarpać, rzucić psom na pożarcie. Cokolwiek! Wparowałem do pokoju i od razu się na niego rzuciłem. Usiadłem na nim i zacząłem go okładać pięściami. Jego twarz była coraz bardziej zmasakrowana, słyszałem krzyki Brooke, ale ja byłem jak w transie i nie potrafiłem przestać. W końcu poczułem jak ktoś odciąga mnie od niego. Odwróciłem wzrok i zobaczyłem zapłakaną Brooke. Podszedłem do niej, ale ona sprawiała wrażenie jakby się bała.
– Nie bój się – szepnąłem, wyciągając przed siebie ręce.
– Dlaczego to zrobiłeś? – była cała zapłakana. Ten widok łamał moje serce.
– Nie mogłem pozwolić, żeby cię skrzywdził – pokręciła głową jakby nie chciała mnie słuchać. A co mi tam, raz się żyje. – Brooke, zależy mi na tobie, proszę daj mi szansę – złapałem jej dłonie – nie pozwolę cię nikomu zranić, będę się o ciebie troszczył. Zobaczysz będzie nam dobrze.
 Ty go prawie zabiłeś – spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
–  Miałem patrzeć jak cię gwałci?! – wybuchłem, przez co dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej płakać. Justin, ty idioto, nie możesz być taki bezpośredni! – Brooke, posłuchaj mnie – złapałem jej podbródek i chciałem unieść głowę, ale ona się wyrwała – zakochałem się w tobie – na te słowa szybko uniosła wzrok i wpatrywała się we mnie zszokowana. – Ja nie wiem kiedy i jak to się stało – uśmiechnąłem się lekko – w końcu ja i miłość? – prychnąłem. – Ale tobie się to udało. Udało ci się sprawić, że moje serce bije szybciej na twój widok. A to – wskazałem na zmaltretowane ciało Brada. Swoją drogą chyba powinni go stąd zabrać. – Kiedy zobaczyłem cię pod nim, taką niewinną i przerażoną. Po prostu nie mogę patrzeć jak osoba, która jest dla mnie tak kurewsko ważna cierpi – mówiłem, a dziewczyna wpatrywała się we mnie bez słowa. Zaczynałem się bać, że mnie wyśmieje albo coś. Ale ona taka nie jest! – Powiesz coś?
–  Chyba nie za bardzo wiem co – chrząknęła.
–  Uwierz mi, że nie chcę cię skrzywdzić – odgarnąłem kosmyk włosów, który pałętał się po jej ślicznej buzi.
–  Ja – zawahała się – chyba wierzę.
–  Brooke – do głowy wpadł mi naprawdę szalony pomysł. O Boże, od kiedy jestem takim mięczakiem? Chyba powoli mam dość tych słodkich rzeczy, rzygam. Ale czego nie robi się dla ukochanej? – Czy zostaniesz moją dziewczyną? – ukląkłem przed nią, łapiąc jej dłonie w swoje.
–  Co ty robisz – zaśmiała się. Nareszcie – wstawaj, głupku.
–  Nie, dopóki się nie zgodzisz – pokręciłem głową.
–  No wstawaj – zmieszała się nieco. Wahała się, bardzo. Ale ja nie odpuszczę, nie ma mowy.
–  Powiedziałem coś – westchnąłem, zaczynając się bać i denerwować, że tak długo nie chce mi odpowiedzieć.
–  Okay – uśmiechnęła się ciepło. – Jesteś taki uparty, że się zgadzam – pokręciła rozbawiona głową.
–  Nie wierzę, że zgodziłaś się tylko dlatego – w okamgnieniu podniosłem się, będąc z nią naprawdę blisko. Czułem jej drżący oddech na swojej twarzy.
–  Może znalazłoby się kilka innych powodów – uśmiechnęła się niewinnie, co odwzajemniłem i chwilę potem złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.

                Cholera, zakochałem się w niej i mam szczerą nadzieję, że ona we mnie też. Nie powiemy sobie teraz tych dwóch słów, bo każde musi przywyknąć do tej sytuacji, ale w głębi ducha wiemy jak jest naprawdę. 

____________________________________________________________________
Tak samo jak Justin rzygam już tymi przesłodzonymi akcjami, więc wymyśliłam coś zajebistego *.* To znaczy zależy dla kogo... 
Paaaaaaaaaaaaaa
Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.