czwartek, 21 lipca 2016

ROZDZIAŁ 18

                Kiedy się obudziłam było mi zimno. Tak bardzo zimno, a ja miałam na sobie tylko zwykłą koszulkę i krótkie spodenki. Do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach stęchlizny. Byłam przywiązana do krzesła, super. Nie otwierałam oczu, bałam się tego co mogę zobaczyć. Chociaż już sobie to wyobrażałam. Dlaczego znowu ja? Dlaczego nowo poznany przeze mnie facet musiał okazać się jakimś porywaczem? Dlaczego mnie porwał? Czy tu chodzi o to w co zamieszany był Brad? A może Justin? Obaj ukrywali coś przede mną, myśląc że jestem tak głupia, że się nie zorientuje. Może i nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale po kojarzyłam fakty. Zresztą, jak to możliwe że niczego bym się nie domyśliła skoro przez takie rzeczy przechodził mój brat? I zginął przez to. Czy mnie czeka to samo?
– Wstawaj śpiąca królewno – usłyszałam dziwny głos i chwilę potem uderzył we mnie duży strumień zimnej wody. Zachłysnęłam się nią, więc zaczęłam kaszleć, próbując złapać oddech. – Otwórz te pierdolone oczy! – wykrzyczał, jakby zmutowany głos. Zrobiłam to co kazał i ujrzałam przed sobą postać ubraną całą na czarno, a na twarzy miała przerażającą maskę. Czekaj? Czy coś takiego mi się nie śniło?
– Co ja tu robię? – spytałam, będąc naprawdę przerażona.
– Potrzebuję kilka informacji – postać wzruszyła ramionami, podchodząc do stołu pod ścianą. Starałam się dostrzec czy to kobieta czy mężczyzna, ale na marne.
– Jakich informacji? – przełknęłam ślinę, czując jak zasycha mi w gardle.
– Zrobimy tak – wzięła do ręki jakiś przedmiot, leżący na stole i zaczęła się mu przyglądać – jeśli będziesz ze mną współpracować nic ci się nie stanie. Ale jeśli spróbujesz czegoś, co mi się nie spodoba pożałujesz, jasne?
                Posłusznie pokiwałam głową, bojąc się o swoje życie.
– Grzeczna dziewczynka – zaśmiała się. – To na początek coś łatwego – podeszła do mnie i usiadła na krześle naprzeciw mnie. – Kiedy ostatni raz widziałaś brata? – co? Brata? Dlaczego ona o niego pyta!
– Sama nie wiem – zawahałam się – chyba trzy lata temu, na jego pogrzebie.
– Zła odpowiedź – postać szybko wstała i popchnęła moje krzesełko, powodując że moja głowa wylądowała pod wodą. Starałam się złapać powietrze, jednocześnie próbując się wydostać z wody, ale wszystko na marne. Po kilkudziesięciu sekundach zostałam z powrotem postawiona do pionu. – Zapytam jeszcze raz – umieściła ręce na mojej szyi – kiedy ostatnio widziałaś się z Mike’iem?!
– On nie żyje – mocno ścisnęła moją szyję, tak że znowu brakowało mi powietrza – przysięgam! – zapłakałam resztkami sił.
Postać odsunęła się ode mnie i przejechała rękami po twarzy. Myślała nad czymś. Po chwili znowu na mnie spojrzała i wiedziałam, że nic dobrego to nie wróży.
– Chciałam być miła – aha! Czyli to kobieta – ale nie dajesz mi wyboru – powiedziała i wróciła do stołu, skąd wzięła telefon. – Przyjdź – tylko tyle powiedziała, po czym usiadła na krześle w rogu.
                Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji. Ale tu do cholery nie było wyjścia! Byłam przerażona, nie wiedząc co jeszcze ta kobieta może mi zafundować. Po kogo ona dzwoniła? Czy ten ktoś jest gorszy od niej? Za chwilę miałam się przekonać i im głośniejsze stawały się kroki dochodzące z korytarza tym szybciej moje serce biło. Liczyłam na cud, który miał nie nadejść. Czułam, że moje życie dobiega końca.
                Po kilku minutach drzwi szeroko się otworzyły, a w nich stanęła kolejna zamaskowana postać. Jednak tym razem, sądząc po posturze i mając jakiekolwiek odniesienie, wnioskowałam że to mężczyzna. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Chciałam wiedzieć jakie emocje kryją się pod tą maską. Jednak ja widziałam tylko szeroko uśmiechniętego psychola. Inaczej tego nie umiem opisać. Mężczyzna podszedł do kobiety i zaczęli o czymś rozmawiać. Miałam wrażenie, że się kłócą, jednak robili to na tyle cicho, że nic nie mogłam usłyszeć. W pewnym momencie oboje na mnie spojrzeli, a ja już wiedziałam, że teraz zaczną się te najgorsze chwile.
– Mamy rozkazy, więc się do nich dostosuj – syknęła głośno kobieta.
                Mężczyzna podszedł do stołu i wziął z niego nóż.
– Byłeś specjalistą, zawodowcem – powiedziała kobieta – zawsze byłeś w tym najlepszy. Co się z tobą stało? Dlaczego jesteś teraz taki miękki? – patrzyła w jego stronę i miałam wrażenie, że się uśmiechała. Gdzie ja trafiłam?!
                Po tych słowach, jakby z nutą zawahania, wziął duże nożyce do ręki. Przełknęłam ślinę, bojąc się w jakim celu je zabrał. Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Przyglądał się mi, a ja mimo tego, że byłam przerażona, nie odrywałam od niego wzroku.
– Proszę, nie rób mi krzywdy – zapłakałam.
                Jednak ten nie posłuchał mojej prośby i złapał moją dłoń. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny.
– Posłuchaj Brooke – westchnął – ani ja, ani ty nie chcemy siedzieć w tym miejscu – także mówił przez jakiś modulator głosu, co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o dreszcze. – Więc szybko powiedz mi gdzie jest twój brat i możemy się pożegnać.
– Ale ja nie wiem, przysięgam – płakałam. Ale oni i tak mi nie wierzyli.
– Ostatnia szansa – powiedział nieco groźniej.
– Ja – zawahałam się i chwilę potem znowu wylądowałam w wodzie. Bezskutecznie próbowałam złapać oddech. Jednak znowu na marne. Brakowało mi powietrza, czułam, że zaraz będzie po mnie. Ale w ostatnim momencie zostałam wyciągnięta. Gwałtownie odetchnęłam.
– Ty idioto! – krzyknęła kobieta. – Przestań się z nią bawić! Poodcinaj jej te piękne paluszki, ręce, nogi, cokolwiek! – krzyczała, a ja nie mogłam uwierzyć, że takie potwory istnieją. – Kurwa, zrób coś, żeby powiedziała nam, gdzie on jest albo w przeciwnym razie…
– W przeciwnym razie co? – chłopak wstał i stanął naprzeciw niej, mocno górując nad jej osobą. Jednak kobieta pozostała nie wzruszona.
                Moi oprawcy właśnie kłócili się, więc tak myślę, że byłby to dobry moment by uciec. Spojrzałam w dół i zobaczyłam nożyce na moich kolanach. Jak głupim trzeba być, żeby zostawić je w takim miejscu. Nie słuchałam już ich tylko wzięłam się do roboty. Pokracznie sięgnęłam ręką po nożyce i ledwo złapałam je w dłoń. Jakimś cudem udało mi się przeciąć sznur. Spojrzałam w górę, jednak oni byli tak zajęci wygarnianiem sobie wszystkich brudów, że nawet nie spostrzegli, kiedy się uwolniłam. Szybko podbiegłam do drzwi, jednak będąc już u celu, zahaczyłam o jakąś skrzynkę i z hukiem upadłam na ziemię. Oboje odwrócili głowy w moim kierunku, a ja przełknęłam ślinę.
 – Dokąd to panienka się wybiera? – zapytała kobieta, a ja nie chcąc już dłużej zwlekać otworzyłam drzwi i wybiegłam.
Nie myśląc wiele skręcałam we wszystkie zakręty, starając się ich zgubić. Słyszałam, że biegną. To profesjonaliści, a jednak dali mi uciec. Do głowy przychodzi mi teraz myśl, że te nożyce zostały tam zostawione specjalnie. Ale dlaczego on miałby mi pomagać…
Skręciłam w kolejny zakręt i uderzyłam w coś. A raczej w kogoś. Upadłam na podłogę. Szybko podniosłam głowę, chcąc zobaczyć na kogo trafiłam.
– Paul – jak tylko go zobaczyłam, rzuciłam mu się na szyję. Przytulił mnie, a ja byłam szczęśliwa, że jest tu ktoś znajomy. Chwila co? Gwałtownie odsunęłam się od chłopaka, gotowa, aby biec dalej, jednak ten złapał mnie za ramiona.
– Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony.
– Co ty tu robisz! – zapłakałam. – Proszę nie rób mi krzywdy, błagam!
– Jakiej krzywdy, o czym ty mówisz? – był zaskoczony moim zachowaniem.
– Oni mnie więzili, chcieli zabić. Chodziło o Mike’a – mówiłam niezrozumiale.
– Kto chciał cię zabić, Brooke nie rozumiem – patrzył w moje oczy, jakby próbując wyczytać z nich wszystko.
– Ludzie w maskach – wydyszałam, będąc tak bardzo zmęczoną.

                Jego twarz przybrała dziwny wyraz twarzy. Nie rozumiałam. Jakby zły, zaskoczony i smutny. Nie wiedziałam co tu się dzieje. Chciałam być po prostu w domu, w ciepłym łóżku. Chciałam, żeby to się skończyło. Po chwili usłyszałam kroki. Wystraszona, ominęłam Paula, który nic sobie ze mnie nie zrobił. Stał tylko i patrzył. No dzięki. Biegłam dalej przed siebie, będąc wykończoną. Brakowało mi sił. Potknęłam się o własne nogi i leciałam ku ziemi. Jednak w ostatnim momencie zostałam złapana za ramiona. Ledwo uniosłam głowę i zobaczyłam Justina. Co on tutaj robi?!

___________________________________________________
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca! Jak myślicie, będzie happy end? 

3 komentarze

  1. Teraz to nwm czego się spodziewać. xd Rozdiał BOSS!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to opowiadanie to cudo !! Aaaaaa! Chce wiedzieć jak to się potoczy noo ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. zbliżamy się do końća? Dopiero odkryłam twojego bloga i dzisiaj przeczytałam każdy rozdział, szkoda, że już kończysz :( Podoba mi się fabuła jest na swój sposób oryginalna.

    http://harrystylesneverloves.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.