poniedziałek, 9 maja 2016

ROZDZIAŁ 9

                Czekaj, czekaj. Ja nie rozumiem. Co się tu właściwie dzieje? Wiedziałam, że Brad ma jakieś szemrane interesy, ale żeby zaraz gang? Czy wszystko dookoła mnie musi dotyczyć zabijania, pieniędzy i narkotyków?! Teraz jestem w niebezpieczeństwie, bo im zachciało się zadzierać z jakimiś palantami. Ugh! Muszę porozmawiać z Bradem. Nie, nie mogę z nim porozmawiać. On nie wie, że to wszystko słyszałam. Lepiej niech tak pozostanie.
                Westchnęłam i otworzyłam cicho drzwi, po czym zatrzasnęłam je mocno. W tym samym czasie obok mnie pojawił się Logan z Bradem.
– O! – mój chłopak był wyraźnie zaskoczony moją obecnością. – Hej Brooke – podszedł i pocałował mnie w policzek – co tak wcześnie?
– Źle się poczułam – skłamałam.
– Idź do góry, zaraz do ciebie przyjdę – powiedział sucho. Zmarszczyłam brwi, ale czy nie powinien się chociaż trochę przejąć.
– Brad – odezwał się Logan – a może mnie przedstawisz?
– Wolałbym nie – odpowiedział pod nosem, ale i tak to usłyszałam. – Logan to jest Brooke. Brooke to jest Logan.
– Cześć – uśmiechnęłam się szeroko, kiedy wpadłam na genialny pomysł. – Jesteś przyjacielem Brada?
– Pracujemy razem – Logan posłał Bradowi chytry uśmieszek. Myślę, że się z nim dogadam.
– Naprawdę? – ucieszyłam się. – To może ty mi zdradzisz na czym polega wasza praca, bo Brad robi z tego ogromną tajemnicę – przewróciłam oczami.
– Chciałbym, ale nie mogę – zrobił smutną minę. – Wydaję mi się, że tego kolesia – wskazał na długowłosego – musisz o to zapytać.
– Już próbowałam – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
– Oj uparta z niego bestia – zaśmiał się chłopak – wiem coś o tym. Dobra, ja będę się zbierał – odwrócił się do Brada i przybił z nim żółwika. Potem podszedł do mnie i lekko przytulił. – Pilnuj się, mała – wyszeptał, tak abym tylko ja to usłyszała. Jego słowa spowodowały, że przez mój kręgosłup przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
                Po tym jak Logan wyszedł, skierowałam się do salonu, usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy.  Myślałam, że uwolniłam się od takiego życia, ale nie. To chyba do końca będzie mnie prześladować. Obok mnie usiadł Brad i tak minęło nam prawie całe popołudnie – na nic nierobieniu.
– Co się stało? – zapytał Brad, kiedy westchnęłam głośno. Złapał mnie za ramionami i wciągnął na swoje kolana.
– Gorszy dzień – jęknęłam, wtulając się w jego tors.
– Wiesz Brooke – zaczął niepewnie – mam parę spraw do załatwienia i będę musiał wyjechać na weekend.
– Wyjechać? – podniosłam głowę i napotkałam jego wzrok. – Ale dokąd?
– Do Europy – podrapał się po głowie.
– Do Europy?! – wstałam gwałtownie. – Po co?!
– Praca – westchnął.
– Brad – posłałam mu poważne spojrzenie. – Powiem ci coś teraz – usiadłam na drewnianym stoliku, naprzeciwko kanapy – ale słuchaj mnie uważnie, dobrze? – chłopak tylko pokiwał głową. – Albo powiesz mi czym się zajmujesz – mój głos brzmiał surowo i poważnie, oznaczając, że wcale nie żartuję – albo w tej chwili wychodzę z tego domu i już do niego nie wracam.
– Nie zrobiłabyś tego – prychnął, a we mnie się zagotowało.
– Jesteś pewien? – uniosłam brwi i podniosłam się.
– Brooke, daj spokój – złapał czubek nosa i westchnął ciężko.
– Daję ci ostatnią szansę – założyłam ręce na piersi i oparłam ciężar ciała na jednej nodze. Jednak chłopak nie zareagował w żaden sposób. – Dobra – uniosłam ręce w geście kapitulacji – nie chcesz mówić to nie. Wychodzę – odwróciłam się na pięcie i już miałam ruszyć w kierunku wyjścia, kiedy poczułam uścisk na ręce.
– Powiem ci – uważnie skanował moją twarz, na której pojawił się mały uśmiech. Usiedliśmy na kanapie i spojrzałam na niego, czekając na wyjaśnienia. – Nie chciałem ci mówić, ponieważ jest mi wstyd – spuścił głowę, a ja zmarszczyłam brwi. Praca w gangu nie jest czymś, czym warto się chwalić, ale żeby zaraz było wstyd? – Bo wiesz – podrapał się po karku – to jest taka nietypowa praca.
– Na pewno nie jest to aż takie straszne – teatralnie przewróciłam oczami.
– Właśnie, że jest – wyrzucił ręce w powietrze.
– Nie przesadzaj – uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy. – To jak, powiesz mi gdzie pracujesz?
– W agencji modelek.
– Wiesz, że to jest nielega…– przerwałam kiedy dotarło do mnie to co powiedział. – Czekaj, co? – spojrzałam na niego jak na kosmitę.
– Wiedziałem, że będziesz się nabijać – pokręcił głową i wstał.
– Stój! – zatrzymałam go. – Jesteś modelką? – zapytałam, nie myśląc nad tym co mówię.
– Brooke, przestań – warknął. – Jestem ochroniarzem.
– W agencji modelek? – upewniłam się.
– Dokładniej jednej, konkretnej modelki – machnął ręką – ale tak można to nazwać.
                Coś mi tu nie grało. Było mu wstyd, bo pracował jako ochroniarz najpiękniejszych istot na ziemi? Nie wydaję mi się. A poza tym do tego trzeba mieć jakieś kwalifikacje i tym bardziej nie siedzieć w poprawczaku. Oj, ktoś tu kłamie.
– I jedziesz do Europy, bo? – zapytałam.
– Mają tam jakiś pokaz, a ja muszę jej pilnować – wyjaśnił.
– Jak ona ma na imię? – grałam. Ani trochę nie wierzyłam w to co mówił.
– Thalia – powiedział po chwili namysłu. – Nie masz nic przeciwko, że jadę?
– Nie no, co ty – machnęłam ręką – w końcu to twoja praca.
– Dziękuję – podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. – Jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem!
– Aha – mruknąłem, odsuwając się od niego.
– Lecę się spakować – spojrzał na zegarek na swojej ręce – bo lecimy za trzy godziny.
– Tak szybko? – mimo wszystko byłam zawiedziona. Miałam nadzieję, że spędzę z nim naprawdę miły weekend.
– Niestety – skrzywił się. – Ale obiecuję, że ci to wszystko wynagrodzę! – złapał moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach słodkiego całusa.
– Idź już, bo nie zdążysz – uśmiechnęłam się lekko. Chłopak pocałował mnie jeszcze raz, po czym zniknął na schodach.
                Trzy godziny później dalej leżałam na kanapie i wpatrywałam w telewizję, w której i tak nic nie leciało. Postanowiłam wziąć kąpiel, podczas której (mam nadzieję) zrelaksuję się i odpocznę. Udałam się do łazienki, po drodze sprawdzając godzinę. Była dwudziesta, więc to idealny czas na moczenie się w wannie. Odkręciłam kurki i zanim woda nalała się do pełna, pozbyłam się swoich ubrań i makijażu. Ostrożnie weszłam do środka i wygodnie ułożyłam się, opierając głowę na zagłówku. Tak dobrze. Zamknęłam oczy i wyłączyłam myślenie. Dosłownie. Kiedy spojrzałam na elektroniczny zegarek, który stał na szafce było wpół do dwudziestej drugiej. O matko, kiedy ten czas minął?! Zorientowałam się, że woda zrobiła się lodowata, więc jak oparzona wyskoczyłam z wanny. Owinęłam się różowym, puchatym ręcznikiem i udałam się do pokoju, gdzie przebrałam się w, za dużą na mnie,  koszulkę Brada. Podeszłam do łóżka, odsunęłam kołdrę i wślizgnęłam się pod nią, szczelnie się nią owijając.
                Rano budzę się, ponieważ ktoś postanowił dobijać się do moich drzwi. Schowałam głowę w poduszkę i jęknęłam, prosząc w myślach, aby ktoś sobie poszedł. Kiedy jednak po paru minutach dzwonek nie przestawał dzwonić byłam zmuszona iść otworzyć. Żółwim tempem zeszłam na dół i skierowałam się do wejścia. Przekręciłam zamek i delikatnie otworzyłam drzwi. Uchyliłam usta w szoku, kiedy zobaczyłam kto stoi przede mną.
– Zamknij usta, skarbie – zaśmiał się Justin. – Albo lepiej wykorzystaj je do czegoś innego – poruszył znacząco brwiami. Prychnęłam i chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak zablokował je stopą.
– Czego chcesz? – zapytałam.
– Mogę wejść? – uniósł brew. Nic nie odpowiedziałam tylko otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka i od razu skierował się do salonu. Jak gdyby nigdy nic rozwalił się na kanapie i włączył telewizor.
– Teraz mi powiesz co tu robisz?- westchnęłam, zakładając ręce na piersi.
– Przyszedłem cię odwiedzić – powiedział, nie patrząc na mnie.
– Justin – westchnęłam znowu, nieco zirytowana jego zachowaniem.
– No dobrze – wyłączył telewizor i podszedł do mnie. – Chciałem cię przeprosić.
– Przeprosić? – czy ja się przesłyszałam? – Za co?
– Chyba źle zaczęliśmy – podrapał się po karku. – Wyszedłem na niezłego dupka, co? – uśmiechnął się krzywo.
– Tak troszkę – wzruszyłam ramionami.
– Możemy zacząć jeszcze raz?
– Brooke – po chwili namysłu wyciągnęłam dłoń przed siebie.
– Justin – uśmiechnął się szeroko i odwzajemnił mój gest. – I nie to, że narzekam, ale – zatrzymał się i zlustrował mnie wzrokiem. Wtedy uświadomiłam sobie, że jestem tylko w koszulce i majtkach – przed nieznajomym nie powinnaś być tak ubrana.
– Poznaliśmy się przed chwilą – posłałam mu tryumfalny uśmiech – nie pamiętasz?
– Jakże śmiałbym zapomnieć – zaśmiał się. – I mimo, że podobasz mi się w tym – wskazał na moją koszulkę – ubierz się, bo wychodzimy.
– Dokąd?
– Tajemnica – wzruszył ramionami. – Jest sobota, na pewno nie będziesz siedzieć przed telewizorem i zżerać lodów.
– Wcale bym tego nie… – Justin uniósł brew, a ja zamilkłam. Miał rację. Tak wyglądałaby moja sobota.
– A i Brooke! – krzyknął kiedy byłam już na schodach. Odwróciłam się do niego, a on podszedł do mnie. – Zdecydowanie lepiej wyglądałabyś w mojej koszulce. 

3 komentarze

  1. Jejku
    Świetny rozdział
    Czekam na NEXT
    Emily ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham. Ale Brad był taki świetny, a ty go totalnie zniszczyłaś i jest mi przykro.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.