niedziela, 1 maja 2016

ROZDZIAŁ 7

– C-co ty tu robisz? – wyjąkałam zaskoczona jego obecnością.
– Siedzę? – uniósł brew. – Nie mów, że nie tęskniłaś – uśmiechnął się złośliwie.
– Nie znam cię – odchrząknęłam.
– A mi się wydaję, że jednak znasz – zaśmiał się. – W końcu byłem twoim chłopakiem, nieprawdaż?
– A-ale – nie mogłam uwierzyć w to co mówił.
– Oj skarbie – wstał z krzesełka i podszedł do mnie, kładąc dłoń na moim policzku – wiem o tobie wszystko – zbliżył swoją twarz do mojej. – To, że śniłaś o mnie – delikatnie otarł swoim nosem o mój – i to, że zgubiłaś się w swojej szkole w pierwszy dzień.
– Jak to możliwe? – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego, ale chłopak usłyszał to i zaśmiał się.
– To będzie moja tajemnica – puścił mi oczko. – I to, że się spotkaliśmy też, dobrze? – uważnie zlustrował moją twarz, a ja lekko skinęłam głową. – A teraz zabieram cię gdzieś – pociągnął mnie za rękę, przez co prawie spadłam z krzesła. Na szczęście chłopak w porę mnie złapał. Znowu znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko siebie.
– Dziękuję – mruknęłam cicho, próbując się od niego odsunąć, ale ten zacieśnił uścisk na mojej talii.
– Dokąd się wybierasz, księżniczko? – pocałował mnie w policzek. Byłam naprawdę zaskoczona i zdezorientowana jego zachowaniem.
                Wyszliśmy z domu pełnego pijanych i naćpanych ludzi. Kiedy ciepły wiaterek uderzył w moją twarz zamknęłam oczy. Było tu tak przyjemnie. Jednak Justin nie dał mi się długo nacieszyć tą chwilą, ponieważ pociągnął mnie, jak mniemam, w stronę swojego samochodu. Gdy byliśmy przy nim otworzył mi drzwi i czekał aż wejdę.
– Ja chyba tu zostanę – powiedziałam. – Nie znam cię i nie chcę nigdzie z tobą jechać.
– Ale czy ja się pytałem o zgodę? – zmarszczył brwi i dał znak ręką, abym weszła do środka.
– Nie – mruknęłam, cały czas patrząc na niego. Robił się zły. Jego oczy pociemniały, a szczęka była zaciśnięta.
– Nie chcesz żebym się denerwował – syknął, przez zaciśnięte zęby.
– Jestem wolnym człowiekiem i mogę sama o sobie decydować! – krzyknęłam, mając dość ciągłych rozkazów.
– Och – zaśmiał się ponuro. – Nie jestem pewien czy takim wolnym – przechylił głowę i spojrzał na mnie. – A co jeśli ktoś dałby cynk, że zbieg z więzienia znajduję się teraz w LA?
– Nie zrobiłbyś tego – warknęłam.
– Jak sama powiedziałaś: nie znasz mnie – wzruszył ramionami. – To jak? Wchodzisz?
– Jeszcze… – kiedy chciałam odpowiedzieć mu w ogóle niestraszną groźbą, usłyszałam znajomy  głos.
– Brooke! – obok nas pojawił się Brad. Cieszyłam się, że go tu widzę.
– A któż to raczył się pojawić – na ustach Justina pojawił się chytry uśmieszek.
– Zostaw ją! – warknął chłopak. – Powiedziała, że nie chce z tobą jechać to nie pojedzie!
– A kiedy mówiła, że nie chce się z tobą pieprzyć posłuchałeś jej? – wydawało mi się jakbym była we śnie. On wiedział wszystko. I jeszcze sposób w jaki mówił. Był taki przerażający, ale zarazem intrygujący.
– Powiedziałem, że masz ją zostawić – wysyczał Brad, ignorując jego słowa.
– A co będę z tego miał? – Justin założył ręce na piersi i przyglądał się Bradowi uważnie. A ja stałam z boku jak jakaś sierota i obserwowałam co się dzieje.
– Nie będziesz miał obitej mordy! – jego postawa wskazywała, że jest gotowy do ataku.
– Uważaj śmieciu do kogo mówisz – Justin podszedł do niego tak blisko, że prawie stykali się nosami. – Powinieneś się nauczyć, że ze mną się nie zadziera. Chcesz powtórki z rozrywki? – jego oczy stały się czarne. Bałam się. Ba! Ja byłam przerażona. Miałam wrażenie, że zaraz się na siebie rzucą i się pozabijają. – Ostatnio wzięło mnie na wspominki – Justin odsunął się nagle od chłopaka, a na jego twarzy ponownie wyrósł psychiczny uśmiech. – Wspomniałem wszystkie laski, które pieprzyłem. I wiesz co? Twoja siostra była jedną z najlepszych. Może i mała i niedoświadczona, ale taka... – nie dane mu było dokończyć, bo Brad się na niego rzucił.
                Zaczęli okładać się pięściami, a ja tylko mogłam stać z boku, próbując namówić ich, żeby przestali. Tak, to naprawdę bezsensowne. Rozejrzałam się dookoła, chcąc znaleźć coś lub kogoś kto pomoże mi ich rozdzielić. Zauważyłam w aucie Justina srebrny przedmiot. Uśmiechnęłam się do siebie i szybko pobiegłam po broń. Odbezpieczyłam pistolet i wycelowałam w jego właściciela. Ale czy naprawdę chcę go postrzelić? Westchnęłam. Stałam i tylko przyglądałam się jak chłopcy coraz bardziej siebie masakrują. Podniosłam broń i wystrzeliłam w powietrze. Jak na komendę przestali się bić i spojrzeli na mnie zdezorientowani.
– Następnym razem wyceluję w ciebie – syknęłam do Justina.
– Nie miałabyś odwagi – chłopak wstał, rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Brada. Cóż za okropna sytuacja.
– Nie byłabym tego taka pewna – uśmiechnęłam się chytrze i wystrzeliłam nabój, który trafił w ziemię, tuż obok nogi Justina. – Następnym razem nie spudłuję.
– Nie będzie następnego razu, skarbie – mrugnął do mnie i wyrwał mi broń. – A teraz jestem zmuszony was opuścić, ale robota czeka.
– Masz rację, uciekaj! – warknął Brad, ocierając zakrwawioną wargę.
– Och Brad, Brad – westchnął Justin. – Jesteś śmieszny.
– Daj spokój – złapałam Brada za rękę, który był gotowy ponownie rzucić się na chłopaka. Patrzyliśmy jak Justin wycofał auto i chwilę potem zniknął za zakrętem. Już miałam coś powiedzieć, ale usłyszałam dźwięk smsa. Wyciągnęłam telefon z torebki i przeczytałam wiadomość.

NIEZNANY
Wiedziałem, że jesteś do tego stworzona. Sam sposób w jaki trzymasz broń… Jesteś cudowna. Do zobaczenia, Brooke.

Nie musiałam się nawet zastanawiać od kogo ta wiadomość. Ale o czym on mówi? Do czego jestem stworzona? Czyżby jarał go sposób w jaki trzymam broń? No tak, w końcu to chłopak, a oni są dziwni. Tak czy siak mam nadzieję, że nie trafię już na niego. Jest on strasznie dziwny i tajemniczy. A ja… Lubię tajemnice. Cholera, tak ciężko jest mi samej przed sobą przyznać, że mnie zaintrygował. Tak naprawdę wcale nie chcę, żeby mnie zostawił w spokoju. Wręcz przeciwnie. Liczę na to, że jutro też go zobaczę. I pojutrze i za tydzień i za rok. Ten człowiek jest chodzącą zagadką, którą ja mam zamiar rozwiązać.
– Jedziemy do domu? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Brada.
– Jasne – posłałam mu krzywy uśmiech.
                Poszłam za chłopakiem we wskazanym kierunku. Po chwili siedzieliśmy już w jego aucie, kierując się do domu. Chyba powinnam napisać Sophie, że jestem z Bradem. Ale czy to na pewno bezpieczne? W końcu on mnie prawie zgwałcił. Ale przeprosił! Muszę z nim koniecznie porozmawiać. A co jeśli się wkurzy i… Potrząsnęłam głową, nie chcąc o tym myśleć. Nie teraz. Wrócimy do domu i wszystko z nim wyjaśnię. Chcę przesiedzieć to piętnaście minut w spokoju i nie myśleć. Wyłączyć się. Wyciągnęłam telefon i szybko napisałam Sophie wiadomość, że ze mną wszystko w porządku i żeby się nie martwiła. Zablokowałam ekran i odwróciłam głowę w stronę okna.
– Dlaczego milczysz? – zapytał chłopak.
– Nie mam nic do powiedzenia – wzruszyłam ramionami.
– Nie uważasz, że musimy porozmawiać? – poczułam jego rękę na swoim udzie i walczyłam ze sobą, aby jej nie zepchnąć.
– O czym? – odwróciłam głowę ciekawa co dokładnie ma na myśli.
– O Justinie i twojej ucieczce – przerwał.
– Tylko o tym? – uniosłam brew. Powoli się denerwowałam. Nie ma zamiaru porozmawiać ze mną o tym co zrobił? No proszę…
– I jeszcze  – odchrząknął – o tym co zrobiłem.
– A co zrobiłeś? – wysyczałam przez zęby, kiedy uderzyły we mnie wspomnienia.
– Wiesz, że nie chciałem tego zrobić – zatrzymał się na poboczu i złapał mnie za rękę.
– Zrobić czego! – podniosłam głos, chcąc aby to powiedział.
– Nie każ mi tego mówić – odwrócił głowę, zaciskając szczękę. – Wiesz, że nie jestem z tego dumny.
– Masz to powiedzieć – warknęłam.
– Brooke, ja – znowu na mnie spojrzał. – To był błąd. Ten cały gwałt – wyrzucił ręce w powietrze. – Ja po prostu miałem dużo na głowie. Stres, poprawczak… To wszystko sprawiło, że musiałem się wyżyć.
– I ja byłam pod ręką – mruknęłam.
– Przepraszam. Wiesz dobrze, że jesteś dla mnie ważna i nie pozwoliłbym cię skrzywdzić – złapał moje dłonie i ucałował je.
– Wiem – uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie sytuację z Justinem. Stanął w mojej obronie. Martwił się i mimo tego co zrobił myślę, że już pora mu wybaczyć. W końcu jak sam powiedział to było chwilowe zaćmienie jego umysłu. – Ale jeśli zrobisz coś takiego jeszcze raz…
– Nie ma takiej opcji – nie dał mi dokończyć. – Kocham cię – powiedział i przywarł swoimi ustami do moich. A czy ja kocham go?



2 komentarze

  1. Nie!! Bro ma być z Jussem pls. Jak przeczytalam "-Przecież kiedyś byłem twoim chłopakiem" to pojawila sie nadzieja ze LFA nie bylo snem ale nie. Haha. Świetny, czekam na nn 💟😙

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez myślałam, że to było z tego snu, ale on POPROSTU WSZYSTKO WIE

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.