czwartek, 14 lipca 2016

ROZDZIAŁ 17

Brooke’s POV
                Następnego dnia obudziłam się rano w nieznanym mi pokoju. Rozejrzałam się dookoła i dopiero po chwili zaczęły docierać do mnie fakty z poprzedniego dnia. Justin wyznał mi, że się we mnie zakochał. O matko, on to zrobił. To się dzieje! Jesteśmy parą, nie wierzę. Ja… Chyba się cieszę. A co się działo potem? Potem wróciliśmy na dół i zaczęliśmy jeszcze więcej jarać, aż do tego stopnia, że ledwo kontaktowałam. Nie bardzo pamiętam o czym rozmawialiśmy, ale mam jakieś dziwne przebłyski tego wszystkiego.

FLASHBACK
– Justin – przeciągnęłam uroczo jego imię. Przynajmniej starałam się, żeby tak zabrzmiało. – Skąd znasz Sophie?
– Kogo? – uśmiechnął się do mnie słodko.
– No tę dziewczynę, na widok której tak się wystraszyłeś – zaśmiałam się, prawie spadając z kanapy.
– Tę brunetkę, tak? – zamyślił się, a ja przytaknęłam. – Stare dzieje.
– A opowiesz mi? – cmoknęłam go niezdarnie w policzek.
– Opowiem – zbliżył się do mnie i…
END OF FLASHBACK

I dalej nic nie pamiętam. Nie wiem czy powiedział mi coś o niej czy nie. Chciałabym go teraz zapytać, ale… Właściwie to gdzie on jest?
                Rozejrzałam się jeszcze raz, ale nie było go. Wygramoliłam się z łóżka i zeszłam na dół. Było cicho. Za cicho jak na niego. Po chwili usłyszałam szept. Dochodził z pokoju na dole, więc skierowałam się w jego stronę. Wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam Justina, rozmawiającego przez telefon. Mimo, że nie powinnam tego robić, postanowiłam podsłuchać.
– O niczym nie wie – powiedział sucho. – Tak, jestem pewny – dodał bardziej zirytowanym głosem. – Zjarała się w trzy dupy, niemożliwe, żeby cokolwiek pamiętała.
                Co? On mówi o mnie? Co tam się stało? Co się stało, że mam o tym nie wiedzieć? O co tu do cholery chodzi?
– Proszę, nie każ mi tego robić – usłyszałam po chwili i znowu wytknęłam głowę zza ściany. – Stała się mi zbyt bliska, żebym mógł to zrobić – w jego głosie było słychać smutek. Zaczęłam się bać, o co chodzi? – Davida w to zaangażuj, ja umywam się od tej roboty – gestykulował – wiem i przepraszam, ale już podjąłem decyzję. Muszę kończyć, do zobaczenia – powiedział i rozłączył się, a ja w okamgnieniu znalazłam się w kuchni, udając że robię śniadanie.
                Po chwili poczułam ręce oplatające moją talię. Mimowolnie uśmiechnęłam się, kiedy jego usta zetknęły się z moją szyją. Nic nie mówiliśmy. Staliśmy objęci, lekko kołysząc się tylko w nam znanym rytmie. Cały czas myślałam nad tym co usłyszałam. Do głowy wpadały mi beznadziejne wytłumaczenia tej sytuacji i bałam się, że któreś z nich okaże się prawdą.
– Brooke co jest? – odwrócił mnie do siebie.
– Nie nic – zbyłam go i wróciłam do robienia kanapek.
– No przecież widzę – wyjął nóż z mojej dłoni i posadził na blacie, stając pomiędzy moimi nogami. – Jeśli coś cię trapi możesz mi powiedzieć, przecież wiesz – odgarnął mi włosy z twarzy.
– No wiem – wzruszyłam ramionami.
– Więc? – uniósł brwi.
– Pamiętasz – zaczęłam niepewnie. A co mi tam. – Wczoraj rozmawialiśmy o Sophie – na samo to imię zdrętwiał. Starał się, żeby nie było po nim tego widać, ale ja już wiedziałam o czym miałam nie pamiętać.
– Co? – zmrużył oczy – coś ci się chyba przyśniło, skarbie – zaśmiał się, jak na mój gust, troszkę zbyt nerwowo.
– Jestem pewna, że nie – zeskoczyłam z blatu. – Miałeś mi coś o niej opowiedzieć i wiem, że to zrobiłeś, ale ja – przerwałam.
– Ty co?
– Po prostu nie pamiętam co mówiłeś – przeczesałam włosy palcami.
– Najwyraźniej tak miało być – wzruszył ramionami.
– Nie miało tak być! Dlaczego nie chcesz mi o niej opowiedzieć?! – krzyknęłam, będąc już znudzona tym zbywaniem.
– Bo nie chcę – odpowiedział nadzwyczaj spokojnie – ty masz swoje tajemnice i ja też mam.
– Wiesz co? – złość buzowała w moich żyłach – pierdol się – wysyczałam i wyszłam z kuchni, opuszczając dom.
                Byłam kurewsko wkurzona! Nienawidzę kiedy tak mnie traktuje! Najpierw mówi, że się we mnie zakochał, nie chce mnie zranić i chce dla mnie dobrze, a potem robi coś takiego?! Ja rozumiem, że każdy ma prawo do tajemnic, ale on zachowuje się zbyt dziwnie jeśli się tylko wspomni o Sophie! Mam tego dość.
                Nie zwracając uwagi na to, że byłam w piżamie i trochę padało postanowiłam pójść do dziewczyny i wszystko z niej wyciągnąć. Dowiem się o co tu chodzi, choćbym miała iść po trupach! Nie, no dobra, trochę przesadzam. Ale tak czy siak dowiem się!
                Szłam ulicą od dobrych dwudziestu minut, kiedy nagle obok mnie pojawiło się auto. Na początku wystraszyłam się, ale kiedy okno od czerwonego samochodu uchyliło się zobaczyłam chłopaka, którego skądś kojarzyłam.
– Cześć Brookie! – krzyknął radośnie.
– Cześć – zawahałam się, próbując przypomnieć sobie jego imię.
– Czyżbyś mnie nie pamiętała? – zaśmiał się, a mi zrobiło się głupio, bo troszkę miał rację.
– To znaczy – podrapałam się po ręce – znam cię, kojarzę z jakiegoś klubu. Ale nie pamiętam jak masz na imię – powiedziałam słodko, mając nadzieję, że nie będzie zły.
– Michael – uśmiechnął się uwodzicielsko. – Pada – zmarszczył brwi – może cię podwiozę?
– Nie, nie trzeba. To niedaleko – wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść przed siebie, ale ten cały czas jechał obok mnie.
– No dawaj – naciskał – jeszcze się przeziębisz.
– Nie, naprawdę poradzę sobie – zapewniałam go.
– Wsiadaj – powiedział nieco niemiłym tonem. Spojrzałam na niego niepewnie. – To znaczy, chodź – odchrząknął – potem twój chłopak urwie mi jaja, że jesteś przeze mnie chora.
                Uśmiechnęłam się na jego słowa, a moje nogi same zaprowadziły mnie do jego samochodu. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce obok chłopaka.
– To dokąd? – spojrzał na mnie.
– Tam za rogiem – wskazałam na koniec ulicy.
– Blisko – wzruszył ramionami.
– No mówiłam, że się przejdę to nie – wyrzuciłam ręce w górę.
– Cicho już – zaśmiał się.
                Jechaliśmy chwilę, aż w końcu dojechaliśmy na ulicę, na której mieszka Sophie.
– Przejechałeś – odwróciłam się do tyłu, żeby spojrzeć na oddalający się dom dziewczyny. – Michael, musisz zawrócić!
– Cicho! – jego ton głosu zmienił się na ostry i nieprzyjemny.
– Ale – zanim zdążyłam dokończyć, chłopak przyłożył mi do twarzy szmatkę, która miała dziwny zapach.

– Śpij skarbie – czułam, że odpływam. Moje ciało nie reagowało kiedy chciałam coś zrobić, a oczy zaczęły się same zamykać. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, zasnęłam. 

1 komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.