Czekaj,
czekaj. Ja nie rozumiem. Co się tu właściwie dzieje? Wiedziałam, że Brad ma
jakieś szemrane interesy, ale żeby zaraz gang? Czy wszystko dookoła mnie musi
dotyczyć zabijania, pieniędzy i narkotyków?! Teraz jestem w niebezpieczeństwie,
bo im zachciało się zadzierać z jakimiś palantami. Ugh! Muszę porozmawiać z
Bradem. Nie, nie mogę z nim porozmawiać. On nie wie, że to wszystko słyszałam.
Lepiej niech tak pozostanie.
Westchnęłam
i otworzyłam cicho drzwi, po czym zatrzasnęłam je mocno. W tym samym czasie
obok mnie pojawił się Logan z Bradem.
– O! – mój chłopak był wyraźnie
zaskoczony moją obecnością. – Hej Brooke – podszedł i pocałował mnie w policzek
– co tak wcześnie?
– Źle się poczułam – skłamałam.
– Idź do góry, zaraz do ciebie
przyjdę – powiedział sucho. Zmarszczyłam brwi, ale czy nie powinien się chociaż
trochę przejąć.
– Brad – odezwał się Logan – a
może mnie przedstawisz?
– Wolałbym nie – odpowiedział pod
nosem, ale i tak to usłyszałam. – Logan to jest Brooke. Brooke to jest Logan.
– Cześć – uśmiechnęłam się
szeroko, kiedy wpadłam na genialny pomysł. – Jesteś przyjacielem Brada?
– Pracujemy razem – Logan posłał
Bradowi chytry uśmieszek. Myślę, że się z nim dogadam.
– Naprawdę? – ucieszyłam się. –
To może ty mi zdradzisz na czym polega wasza praca, bo Brad robi z tego ogromną
tajemnicę – przewróciłam oczami.
– Chciałbym, ale nie mogę –
zrobił smutną minę. – Wydaję mi się, że tego kolesia – wskazał na długowłosego
– musisz o to zapytać.
– Już próbowałam – wycedziłam
przez zaciśnięte zęby.
– Oj uparta z niego bestia –
zaśmiał się chłopak – wiem coś o tym. Dobra, ja będę się zbierał – odwrócił się
do Brada i przybił z nim żółwika. Potem podszedł do mnie i lekko przytulił. –
Pilnuj się, mała – wyszeptał, tak abym tylko ja to usłyszała. Jego słowa
spowodowały, że przez mój kręgosłup przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Po
tym jak Logan wyszedł, skierowałam się do salonu, usiadłam na kanapie i
zamknęłam oczy. Myślałam, że uwolniłam
się od takiego życia, ale nie. To chyba do końca będzie mnie prześladować. Obok
mnie usiadł Brad i tak minęło nam prawie całe popołudnie – na nic nierobieniu.
– Co się stało? – zapytał Brad,
kiedy westchnęłam głośno. Złapał mnie za ramionami i wciągnął na swoje kolana.
– Gorszy dzień – jęknęłam,
wtulając się w jego tors.
– Wiesz Brooke – zaczął niepewnie
– mam parę spraw do załatwienia i będę musiał wyjechać na weekend.
– Wyjechać? – podniosłam głowę i
napotkałam jego wzrok. – Ale dokąd?
– Do Europy – podrapał się po
głowie.
– Do Europy?! – wstałam
gwałtownie. – Po co?!
– Praca – westchnął.
– Brad – posłałam mu poważne
spojrzenie. – Powiem ci coś teraz – usiadłam na drewnianym stoliku, naprzeciwko
kanapy – ale słuchaj mnie uważnie, dobrze? – chłopak tylko pokiwał głową. –
Albo powiesz mi czym się zajmujesz – mój głos brzmiał surowo i poważnie,
oznaczając, że wcale nie żartuję – albo w tej chwili wychodzę z tego domu i już
do niego nie wracam.
– Nie zrobiłabyś tego – prychnął,
a we mnie się zagotowało.
– Jesteś pewien? – uniosłam brwi
i podniosłam się.
– Brooke, daj spokój – złapał
czubek nosa i westchnął ciężko.
– Daję ci ostatnią szansę –
założyłam ręce na piersi i oparłam ciężar ciała na jednej nodze. Jednak chłopak
nie zareagował w żaden sposób. – Dobra – uniosłam ręce w geście kapitulacji –
nie chcesz mówić to nie. Wychodzę – odwróciłam się na pięcie i już miałam
ruszyć w kierunku wyjścia, kiedy poczułam uścisk na ręce.
– Powiem ci – uważnie skanował
moją twarz, na której pojawił się mały uśmiech. Usiedliśmy na kanapie i
spojrzałam na niego, czekając na wyjaśnienia. – Nie chciałem ci mówić, ponieważ
jest mi wstyd – spuścił głowę, a ja zmarszczyłam brwi. Praca w gangu nie jest
czymś, czym warto się chwalić, ale żeby zaraz było wstyd? – Bo wiesz – podrapał
się po karku – to jest taka nietypowa praca.
– Na pewno nie jest to aż takie
straszne – teatralnie przewróciłam oczami.
– Właśnie, że jest – wyrzucił
ręce w powietrze.
– Nie przesadzaj – uśmiechnęłam
się do niego, chcąc dodać mu otuchy. – To jak, powiesz mi gdzie pracujesz?
– W agencji modelek.
– Wiesz, że to jest nielega…–
przerwałam kiedy dotarło do mnie to co powiedział. – Czekaj, co? – spojrzałam
na niego jak na kosmitę.
– Wiedziałem, że będziesz się
nabijać – pokręcił głową i wstał.
– Stój! – zatrzymałam go. –
Jesteś modelką? – zapytałam, nie myśląc nad tym co mówię.
– Brooke, przestań – warknął. –
Jestem ochroniarzem.
– W agencji modelek? – upewniłam
się.
– Dokładniej jednej, konkretnej
modelki – machnął ręką – ale tak można to nazwać.
Coś
mi tu nie grało. Było mu wstyd, bo pracował jako ochroniarz najpiękniejszych
istot na ziemi? Nie wydaję mi się. A poza tym do tego trzeba mieć jakieś
kwalifikacje i tym bardziej nie siedzieć w poprawczaku. Oj, ktoś tu kłamie.
– I jedziesz do Europy, bo? –
zapytałam.
– Mają tam jakiś pokaz, a ja
muszę jej pilnować – wyjaśnił.
– Jak ona ma na imię? – grałam.
Ani trochę nie wierzyłam w to co mówił.
– Thalia – powiedział po chwili
namysłu. – Nie masz nic przeciwko, że jadę?
– Nie no, co ty – machnęłam ręką
– w końcu to twoja praca.
– Dziękuję – podszedł do mnie i
mocno mnie przytulił. – Jesteś najlepszą dziewczyną pod słońcem!
– Aha – mruknąłem, odsuwając się
od niego.
– Lecę się spakować – spojrzał na
zegarek na swojej ręce – bo lecimy za trzy godziny.
– Tak szybko? – mimo wszystko
byłam zawiedziona. Miałam nadzieję, że spędzę z nim naprawdę miły weekend.
– Niestety – skrzywił się. – Ale
obiecuję, że ci to wszystko wynagrodzę! – złapał moją twarz w dłonie i złożył
na moich ustach słodkiego całusa.
– Idź już, bo nie zdążysz –
uśmiechnęłam się lekko. Chłopak pocałował mnie jeszcze raz, po czym zniknął na
schodach.
Trzy
godziny później dalej leżałam na kanapie i wpatrywałam w telewizję, w której i
tak nic nie leciało. Postanowiłam wziąć kąpiel, podczas której (mam nadzieję)
zrelaksuję się i odpocznę. Udałam się do łazienki, po drodze sprawdzając
godzinę. Była dwudziesta, więc to idealny czas na moczenie się w wannie.
Odkręciłam kurki i zanim woda nalała się do pełna, pozbyłam się swoich ubrań i
makijażu. Ostrożnie weszłam do środka i wygodnie ułożyłam się, opierając głowę
na zagłówku. Tak dobrze. Zamknęłam oczy i wyłączyłam myślenie. Dosłownie. Kiedy
spojrzałam na elektroniczny zegarek, który stał na szafce było wpół do
dwudziestej drugiej. O matko, kiedy ten czas minął?! Zorientowałam się, że woda
zrobiła się lodowata, więc jak oparzona wyskoczyłam z wanny. Owinęłam się
różowym, puchatym ręcznikiem i udałam się do pokoju, gdzie przebrałam się w, za
dużą na mnie, koszulkę Brada. Podeszłam
do łóżka, odsunęłam kołdrę i wślizgnęłam się pod nią, szczelnie się nią
owijając.
Rano
budzę się, ponieważ ktoś postanowił dobijać się do moich drzwi. Schowałam głowę
w poduszkę i jęknęłam, prosząc w myślach, aby ktoś sobie poszedł. Kiedy jednak
po paru minutach dzwonek nie przestawał dzwonić byłam zmuszona iść otworzyć.
Żółwim tempem zeszłam na dół i skierowałam się do wejścia. Przekręciłam zamek i
delikatnie otworzyłam drzwi. Uchyliłam usta w szoku, kiedy zobaczyłam kto stoi
przede mną.
– Zamknij usta, skarbie – zaśmiał się Justin. – Albo lepiej
wykorzystaj je do czegoś innego – poruszył znacząco brwiami. Prychnęłam i
chciałam zamknąć drzwi, ale chłopak zablokował je stopą.
– Czego chcesz? – zapytałam.
– Mogę wejść? – uniósł brew. Nic nie odpowiedziałam tylko
otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka i od razu skierował się do
salonu. Jak gdyby nigdy nic rozwalił się na kanapie i włączył telewizor.
– Teraz mi powiesz co tu robisz?- westchnęłam, zakładając
ręce na piersi.
– Przyszedłem cię odwiedzić – powiedział, nie patrząc na
mnie.
– Justin – westchnęłam znowu, nieco zirytowana jego
zachowaniem.
– No dobrze – wyłączył telewizor i podszedł do mnie. –
Chciałem cię przeprosić.
– Przeprosić? – czy ja się przesłyszałam? – Za co?
– Chyba źle zaczęliśmy – podrapał się po karku. – Wyszedłem na
niezłego dupka, co? – uśmiechnął się krzywo.
– Tak troszkę – wzruszyłam ramionami.
– Możemy zacząć jeszcze raz?
– Brooke – po chwili namysłu wyciągnęłam dłoń przed siebie.
– Justin – uśmiechnął się szeroko i odwzajemnił mój gest. –
I nie to, że narzekam, ale – zatrzymał się i zlustrował mnie wzrokiem. Wtedy
uświadomiłam sobie, że jestem tylko w koszulce i majtkach – przed nieznajomym
nie powinnaś być tak ubrana.
– Poznaliśmy się przed chwilą – posłałam mu tryumfalny
uśmiech – nie pamiętasz?
– Jakże śmiałbym zapomnieć – zaśmiał się. – I mimo, że
podobasz mi się w tym – wskazał na moją koszulkę – ubierz się, bo wychodzimy.
– Dokąd?
– Tajemnica – wzruszył ramionami. – Jest sobota, na pewno
nie będziesz siedzieć przed telewizorem i zżerać lodów.
– Wcale bym tego nie… – Justin uniósł brew, a ja zamilkłam.
Miał rację. Tak wyglądałaby moja sobota.
– A i Brooke! – krzyknął kiedy byłam już na schodach.
Odwróciłam się do niego, a on podszedł do mnie. – Zdecydowanie lepiej
wyglądałabyś w mojej koszulce.